Święta na diecie czy dieta od święta Drukuj Email
Wpisany przez S.Z.   
poniedziałek, 24 grudnia 2018 09:45

Święta na diecie czy dieta od święta

Przed świętami Bożego Narodzenia dietetycy zawsze powtarzają jak mantrę: zachowajmy umiar i rozsądek. Ale - zapyta większość – jak? Wszak święta Bożego Narodzenia to oprócz uczty duchowej, także wielodniowa uczta bez żadnej przenośni. Mimo wszystko warto spróbować - radzi Anetta Skomiał, dietetyk z CM Medyceusz. Oto kilka rad specjalisty: jak nie dołożyć sobie kilogramów podczas zbliżających się świąt.


Nie zastaw się

Niestety, w tradycję polskich świąt wpisana jest zasada „zastaw się, a postaw się”. Kupujemy wszystkiego za dużo, bo dbamy o to, aby liczba potraw zapierała dech, a przynajmniej sprostała wymogom tradycji. Tymczasem stół wcale nie musi się uginać. Czas więc na pierwszy krok: zaplanujmy zakupy. - Unikajmy nastawienia na ilość – mówi Anetta Skomiał. - Zamiast trzech karpi, kupmy jednego, bo i tak doskonale rozdzielimy go między członkami dużej rodziny. Zamiast lepić dwa kilogramy pierogów, policzmy, ilu osób się spodziewamy, a następnie zróbmy dokładnie tyle, ile naprawdę będziemy potrzebować. Niech na świątecznym stole pojawi się wymagana tradycją liczba potraw, ale w rozsądnych ilościach.

Te złośliwe kalorie

Planowanie zakupów to dopiero początek dietetycznego koszmaru. Potem trzeba to wszystko przygotować. I tu przyda się jedna, ale trzyczęściowa rada: w święta odłuszczamy co się da, ograniczamy cukry proste i ograniczamy węglowodany. Brzmi jak herezja? Ale ma solidne podstawy, bo to podstawowa zasada dietetyki, nie tylko tej „odświętnej”.
Z węglowodanami jest najmniejszy problem. Po prostu w Polsce podczas świąt mało je się pieczywa. Ale i tak warto wtedy sięgać po zamienniki: pieczywo żytnie czy z mąki graham, które są wysoko błonnikowe, utrzymują organizm dłużej na wysokim poziomie nasycenia i po prostu są zdrowsze dla naszych narządów wewnętrznych.
A co z tłuszczami? Karp jest tłusty, zatem lepiej przygotujmy go galarecie, bo jest wówczas lżej strawny. Jeśli zaś nie wyobrażamy sobie wigilii bez smażonego karpia, to użyjmy tylko odrobiny tłuszczu, albo przygotujmy go bez panierki na patelni teflonowej czy ceramicznej.
- Jeśli chcemy zadbać o zdrowie przewodu pokarmowego, a do tego uważamy na kalorie, to zamiast nawet najlepszych jakościowo wędlin, przestawmy się na mięso – mówi Anetta Skomiał. – O wiele lepsze są upieczone łopatka, schab, mięso od szynki, filety z indyka czy kurczak. Dlaczego mięso? Ponieważ jest lepszej jakości i zawiera mniej konserwantów.
Na koniec cukry. Wprawdzie zdaniem dietetyka CM Medyceusz dopuszczalne jest pół łyżeczki cukru do herbaty, to jednak jeszcze lepsze będą produkty zastępcze pochodzenia naturalnego jak stewia czy ksylitol. No i trzeba uważać na suszone owoce. To atomowe bomby kaloryczne. Dla porównania: gdy świeża morela ma 60 kalorii, to jej ususzona siostra ma ich blisko 400! Nie sposób jeść tego bezkarnie, zwłaszcza, że ich słodycz bardzo mocno obciążą trzustkę i wątrobę.

Czego oczy nie widzą, tego żołądek nie chce

Jest jeden prosty i banalny sposób, który pozwoli zachować umiar. Użyjmy mniejszych talerzy. Nakładane porcje siłą rzeczy staną się mniejsze. Przecież w święta jedzenia jest w bród w każdym polskim domu. Najemy się więc do syta próbując wszystkich potraw w małych ilościach. Mniejsze dania na talerzu, to mniejsze obciążenie dla przewodu pokarmowego. Do tego warto też zachować odstępy czasowe między poszczególnymi potrawami, dać odpocząć żołądkowi. Takie przerwy winny trwać 10 – 15 minut.
- Radzę również pamiętać, że jeśli odmawiamy sobie jedzenia przez cały dzień, to potem jemy głownie oczami, czyli dosłownie rzucamy się na to, co pojawia się na stole, zwłaszcza jeśli jest pięknie podane – radzi Anetta Skomiał. – Nie możemy więc w trakcie świąt zapominać o złotej zasadzie zdrowego odżywiania: najważniejsze są regularne posiłki, najlepiej cztery lub pięć w ciągu całego dnia. Jeśli nie usiądziemy wygłodniali do stołu, to żołądek nie da się nabrać na to, co zobaczą oczy.
Co się jeszcze przyda? Ruch. Wykorzystajmy wolny czas. Spacerujmy. Chodźmy pieszo do rodziny. Jeśli minimalna dzienna dawka ruchu winna wynosić przynajmniej 15 – 20 minut, to właśnie podczas świąt – gdy folgujemy sobie, jak w żaden inny czas w ciągu roku – trzeba ją wydłużyć co najmniej dwukrotnie.
A po świętach...
Święta powinny skończyć się po trzech dniach, po których trzeba wrócić do dietetycznej normalności. Nie wolno dopuścić do tego, aby przeciągnęły się na dwa tygodnie bo: „tyle tego zostało, lodówka jest pełna, przecież trzeba to wszystko szybko zjeść” i w efekcie przejadać się przez kolejny tydzień. Przecież nadejdą imprezy sylwestrowe i karnawałowe, kiedy nie mamy w zwyczaju oszczędzać żołądków, zaś do jedzenia dołączają alkohole, słodycze, słone przekąski. Tego jest po prostu za dużo. Nic dziwnego, że kilogramów przybywa. Dla wielu kończy się wiec to pilnym postanowieniem noworocznym: idę na siłownię. - Siłownia nie pomoże, jeśli nie będziemy prowadzić zdrowego stylu życia – rozwiewa złudzenia Anetta Skomiał. - Wielu wolałoby usłyszeć coś innego, ale w diecie po prostu trzeba być konsekwentnym. Zwłaszcza w święta. Wtedy właśnie wbrew pozorom warto nastawić się na rozsądek i umiar.

/źródło - /