"Czarny Łabędź" - recenzja Drukuj Email
Wpisany przez Gaina   
czwartek, 20 stycznia 2011 14:36

"Czarny Łabędź" - recenzja

Nie wysyłajcie córek do szkoły baletowej – chciałam krzyknąć kilka razy, oglądając porywający taniec białej i czarnej łabędzicy. Owszem, wielka sztuka cieszy zmysły i urzeka, ale cena jej uprawiania może być zbyt wysoka. A może warto poświęcić wszystko dla sztuki?

 

altNina jest młodziutką prymuską w zespole baletowym. A właśnie zaczyna się nowy sezon i charyzmatyczny choreograf chce kolejny raz zmierzyć się z „Jeziorem łabędzim”. Właśnie wysłał swą dotychczasową primabalerinę na emeryturę (absolutnie bezwzględnie) i musi wybrać jej następczynię, aby zatańczyła najważniejszą rolę w przedstawieniu. Z obsadzeniem białej łabędzicy – księżniczki zaklętej w łabędzia - nie ma problemu, idealnie nadaje się do tej roli Nina, ale reżyser chciałby, aby czarną łabędzicę, czyli jej złą siostrę bliźniaczkę zagrała ta sama tancerka. Czarna łabędzica chce uwieść księcia i zabrać go dobrej siostrze (tylko prawdziwa miłość jest w stanie wyzwolić ją od zaklęcia, by znów stała się dziewczyną). A prymuska Nina, której jedynym celem jest osiągniecie perfekcji w tańcu, nie ma w sobie nic z bezwzględnej uwodzicielki. Wciąż pozostaje pod absolutną władzą matki, która kiedyś poświęciła karierę baletnicy dla córki – tak przynajmniej uważa. Matka żyje karierą córki, wspiera ją, ale i ubezwłasnowolnia.  Nina nigdy nie miała chłopaka, w jej pokoju jest pełno pluszaków i każda minuta jej życia poświęcona jest baletowi.

Film jest opowieścią, nie zawsze przyjemną, a czasami nawet okrutną o odszukiwaniu w sobie innej osobowości, cech, które są gdzieś w nas głęboko ukryte i o których normalnie wolelibyśmy nie wiedzieć. Ale, jak się okazuje, dla osiągnięcia obsesyjnego celu potrafimy obudzić w sobie demona i momentami opowieść o wielkiej sztuce i zwiewnych balerinach przekształca się w krwawy horror.  Tym bardziej, że główną rolę chce odebrać Ninie inna tancerka, Lily, która też nie przebiera w środkach aby pozbyć się rywalki. Jest to więc opowieść o dojrzewaniu, ale też o destrukcji, jaką mogą spowodować nadmierne ambicje i bezwzględna walka o pierwszeństwo, w każdej dziedzinie, nawet tak zwiewnej i zmysłowej, jak taniec klasyczny.

A balet jest przepiękny, role – znakomite. Natalie Portman całkowicie zasłużenie zdobyła Złoty Glob za postać Niny i pewnie dostanie też Oskara. W dodatku znalazła miłość na planie i zaręczyła się z choreografem „Czarnego Łabędzia”, Benjaminem Millepiedem, który gra też Davida) i oczekuje dziecka. Ma nawet zamiar przerwać karierę, by je odchować. A kiedy przypomnimy sobie jej losy, to sama mogłaby być taką Niną. Zabłysła przecież już mając 12 lat w „Leonie zawodowcu” i od tej pory zagrała dziesiątki wspaniałych ról. Udało jej się też w międzyczasie ukończyć psychologię na Harvardzie. Wygląda na normalną, szczęśliwą młodą kobietę, choć na pewno w swojej dziedzinie jest primabaleriną. Może więc warto pozwolić dziecku poświęcić się sztuce? Byle tylko nie stała się jego obsesją.

Gaina

Dystrybucja: Imperial - Cinepix


 
Poprawiony: piątek, 10 stycznia 2014 17:07