Jak zapanować nad bałaganem Drukuj Email
Wpisany przez Zofia Zubczewska   
środa, 16 grudnia 2009 19:20

Jak zapanować nad bałaganem

Nie robię generalnych porządków. Oduczyła mnie tego teściowa. Jednak na święta MUSZĘ uprać firanki i wszystkie narzuty – to mi zostało po babci.

Moja teściowa, Wanda Zubczewska nigdy nie sprzątała na raz całego mieszkania, bo, po prostu nie miała na to czasu. Była lekarką pracującą, oczywiście, w szpitalu i dziesięciu przychodniach. Rano jechała do szpitala, wracała żeby ugotować obiad i w tym czasie coś, gdzieś posprzątała. Potem biegła do poradni, lub spółdzielni lekarskiej wracała wieczorem, szykowała kolacje i znowu trochę sprzątała. Pamiętam, jak rano już ubrana do wyjścia, już w kapeluszu, nadsłuchując klaksonu autobusu pracowniczego (kiedyś takie jeździły) porządkowała szufladę czy myła zlew. W mieszkaniu Mamy było czysto, mimo że nigdy nie przetaczało się przez nie tornado świątecznych porządków.

W moim rodzinnym domu panowały inne zwyczaje. Rządziła w nim Babcia, która nie pracowała zawodowo. Zatem dwa razy w roku zarządzała wielkie sprzątanie z trzepaniem dywanów, praniem firanek i odsuwaniem mebli, aby usunąć z kątów cały kurz. Akcja trwała przynajmniej jeden dzień, a po niej wielu rzeczy nie można było znaleźć.

Ja, jako matka i żona oraz kobieta intensywnie pracująca zawodowo przejęłam na co dzień zwyczaje Teściowej – sprzątam dom po kawałku. Jednak przed świętami rodzi się we mnie potrzeba zrobienia czegoś ekstra, czegoś naprawdę dużego i świątecznego, biorę się więc za firanki i dywaniki. Od tej pracy zaczynają się dla mnie święta.

W moim domu nie ma bałaganu, choć nigdy nie lśni taką czystością, jak dom po generalnych porządkach Babci.  Ale dzięki sprzątaniu po kawałku unikam gromadzenia się nadmiaru rzeczy, a właśnie z tego nadmiaru tworzy się bałagan. Nie będę więc radzić jak sprzątać,  lecz jak zapanować nad bałaganem.

Bałagan w przedpokoju

Przyczyną tego bałaganu jest zazwyczaj nie brak sprzątania, lecz nawyki rodziny. Znam mieszkanie, gdzie w przedpokoju stoi elegancka szafa na płaszcze i kurtki. Rodzina jednak po przyjściu do domu nie wiesza okryć w szafie, lecz rzuca je na najbliższe krzesła. Pani domu wścieka się, czasem sprząta, czasem sama rzuca swoją kurtkę gdzie popadnie i mimo eleganckiej szafy (pustej przeważnie) bałagan trwa. Co zrobić? Przerobić szafę na otwarty wieszak na ubrania. Lub podzielić go na dwie części: zamykaną, do której będziemy chować okrycia rzadko używane i otwartą – na okrycia codzienne.

Podobnie trzeba posegregować buty, szaliki i czapki, a przy okazji tej segregacji  bezlitośnie wyrzucić rzeczy, których od przynajmniej dwóch lat nikt nie użył.

Schludna kuchnia

Z kuchnią sprawa jest  dosyć skomplikowana, zwłaszcza dla osób, które lubią mieć wszystko pod ręką i lubią gromadzić zapasy. W kuchni takich osób wszystko piętrzy się na blatach, tak jakby nikt nigdy niczego nie sprzątał. Jeśli chcemy to zmienić, musimy zacząć od własnych przyzwyczajeń.

Zauważmy więc, że tylko cukru, soli i (może) pieprzu używamy często i codziennie. Inne przyprawy można schować do szafki. Podobnie jest z mąką czy makaronami. Nie muszą stać na blacie, ponieważ sięgamy po nie co kilka dni.

Kluczem do uporządkowania kuchni jest dobre wykorzystanie szafek i szuflad, a następnie, w trakcie gotowania lub tuż po nim, chowanie użytych produktów, czy sprzętów na miejsce.

Współczesne kuchnie wyłożone są często pięknymi kafelkami, których nie dostrzegamy, gdyż zasłania je bałagan panujący na blatach (też przeważnie, niewidocznie ładnych).

Zanim jednak zaczniemy chować rzeczy do szafek,  zobaczmy co w nich gromadzimy. Stosy pustych opakowań, torebek foliowych, żywności w puszkach, makaronów itp. Na pewno też znajdziemy żywność przeterminowaną – wyrzućmy ją bez wahania. (Czy warto ryzykować zdrowiem dla zaoszczędzenia czterech złotych, które pięć lat temu wydaliśmy na rybki w oleju?) Zostawmy sobie ze trzy słoiczki, pięć torebek foliowych – resztę wynieśmy do śmieci. Za chwilę przecież znowu coś kupimy w słoiczku, czy w folii. Nie trzeba tych opakowań gromadzić, jak w PRL-u. Teraz jest ich za dużo.

Rozstańmy się z nieużywanymi od dawna sprzętami gospodarstwa domowego przywiezionymi z NRD – wyszczerbionymi kubkami, garnkami, patelniami, zepsutym czajnikiem do gotowania wody  itp. Nigdy nie wrócimy do tych sprzętów, bo mamy lepsze i ładniejsze.

Trudne rozstania z ciuchami

Mam znajomą, która sprawiła sobie nową, drugą  szafę, gdy w starej przestały mieścić się jej rzeczy. Ostatnio kupiła sobie trzecią szafę. Wszystkie zapchane są ubraniami w większości nie używanymi. Jola nie potrafi się z nimi rozstać bo:

- wieczorowe, mogą się przydać na ekstra wyjście

- za ciasne, czekają aż Jola do nich schudnie

- niemodne, wyciągnie, gdy moda na nie wróci

- drogie, nie mogą się zmarnować (i pieniądze na nie wydane)

- hippisowskie budzą wspomnienia z młodości

- malutkie i słodkie, 30 lat temu nosiła je córeczka Joli, w dodatku zostały przemycone przez granicę z NRD.

Ciuchy mogą nad nami zapanować, mogą nas zmusić do mnożenia szaf, przytłoczą nas swoją duszną masą.

 

Jak nie dać się ciuchom?

 

1.     Walkę z nadmiarem ciuchów zacząć od jednej szafy. (Pozostałe komody i szuflady zostawić sobie na następny raz). Wyjmujemy z niej wszystko.

2.     Segregujemy rzeczy:

- Szybko i bez zastanowienia wrzucamy do torby przeznaczonej na śmieci ciuchy, których nie pamiętamy i które na pewno nam się nie przydadzą. Do torby tej nie zaglądamy już nigdy więcej.  

- Pozostałe ciuchy dokładnie oglądamy. Sprawdzamy czy są w stanie nadającym się do włożenia – jeśli nie, lądują w śmieciach.

- Zadajemy sobie pytanie kto i kiedy danej rzeczy używał, czy będzie nam jej brakowało, słowem czy jest ona potrzebna?  Jeśli nie jest, też się z nią rozstajemy.

3. Z ciuchów z którymi trudno nam się rozstać robimy kolejny stosik.

Ten stosik przeglądamy jeszcze raz, decydując ostatecznie, co wraca do szafy, a co ląduje w torbie na śmiecie. Piszę tutaj śmiecie, ale jak wiadomo używane ubrania można oddać na PCK po to, aby mogły komuś jeszcze służyć.

 

Wygramy z nadmiarem ciuchów jeśli:

 

1.Nie zajrzymy do torby, do której odłożyliśmy rzeczy            przeznaczone do usunięcia z szafy. Zauważmy bowiem, że kiedyś (czyli w dziewięćdziesiątych latach zeszłego stulecia) ładne ubrania były naprawdę trudne do zdobycia. Teraz już nie są, bo nawet w sklepach z używaną odzieżą można za grosze kupić najmodniejsze, markowe stroje.

2.Nie powiększmy szaf, o ile nie powiększyła się nasza rodzina.  Jeśli ograniczymy miejsce na ciuchy, siłą rzeczy będziemy musieli usuwać stare, aby ułożyć nowe.

Ten sposób z powodzeniem stosuję w naszym domku za miastem. Przyjeżdżają do niego dzieci i za każdym razem przywożą rzeczy do chodzenia na wsi. Każdy jednak ma szufladę, dosyć dużą. Gdy szuflada przepełnia się, jej użytkownik musi zrobić remanent, lub to co się nie mieści zabrać z powrotem do Warszawy.

Zofia Zubczewska

 


 
Poprawiony: czwartek, 09 stycznia 2014 19:12