Przepłynęliśmy Langwedocję |
![]() |
![]() |
Wpisany przez Babcia Polka |
niedziela, 09 sierpnia 2009 10:54 |
Przepłynęliśmy Langwedocję
Trzy lata temu wybraliśmy się w rejs po Kanale Południowym, który jest najbardziej znanym szlakiem spływów barkami w Europie. Kanał Du Midi przecina Południową Francję z zachodu na wschód. Wycieczka ta tak nam się spodobała, że postanowiliśmy ją powtórzyć w tym roku, ale nie dosłownie. ![]() ![]() Barką wyruszyliśmy z portu Agen. Popłynęliśmy na zachód kanałem, który w miejscowości Buzet-sur-Baise wpada do rzeki Baise. Rzeka poprowadziła nas na południe, w wiejskie okolice, oddalone od uczęszczanych tras turystycznych, naszym celem było miasto Condom. Dotarliśmy do niego we wtorek. Od środy zaczęliśmy powrót do Agen. W ciągu sześciu dni przepłynęliśmy około 300 km. Baise wiła się malowniczo wśród pól najbardziej urodzajnych we Francji. Pachniało dojrzałym zbożem i dzikimi różami. Pięły się one po drzewach i krzakach, a ich białe kwiaty odbijały się w wodzie. Na brzegach w gęstych zaroślach śpiewały kosy oraz drozdy. Od czasu do czasu rzeka prawie ginęła pod parasolem bujnych gałęzi zwisających nad jej nurtem. Gałęzie szorowały po pokładzie barki, zamiatały po naszych głowach i kieliszkach. Z poprzednich naszych podróży pamiętaliśmy, że we Francji nie łatwo jest zrobić zakupy. Sklepów jest bardzo mało, w dodatku mają przerwę w południe, w sobotę pracują krótko, a w niedzielę wcale. Toteż zabraliśmy ze sobą zapasy z których robiliśmy sobie posiłki przez pierwsze dwie doby. Na barce Barka jest pływającym domem, w którym się śpi i gotuje. I to jest jeden z wielu jej uroków – podróżujesz sobie, a całe twoje gospodarstwo jedzie z tobą. Nasza miała trzy sypialnie każda z dwuosobowym łożem i łazienką, wspólną kuchnię (z lodówką i kuchenką gazową) salon (a właściwie messę) oraz sterówkę. ![]() Pierwszą przeszkodą jaką napotyka się podczas rejsu jest zwykle pierwsza śluza. Te na rzece Baise były dosyć wąskie i krótkie. Mieściły się w nich najwyżej dwie barki. Za to były urocze, gdyż zazwyczaj znajdowały się obok starego, nieczynnego już młyna. Te młyny, zamieszkałe dzisiaj już tylko przez gołębie, wyglądały nadzwyczaj romantycznie. Barką płynie się z prędkością około 5 km/h i tylko w dzień (takie są przepisy). Jednak planując codzienną marszrutę trzeba brać pod uwagę śluzy. Po pierwsze pokonanie ich zajmuje od 15 do 30 minut, po drugie są czynne od 9 do 18. Jeśli więc źle obliczy się czas rejsu, lub na przykład trafi na awarię śluzy, to można utknąć na pustkowiu. Dlatego lepiej mieć zawsze zapas wody w zbiornikach i pełną lodówkę, a do jedzonka jakieś winko. Nam smakowało miejscowe wino, które najpierw kupowaliśmy w butelkach, a potem, gdy już dobrze zapoznaliśmy się z nim, w kartonach z poręcznym kranikiem. Zagadkowe miasta W prowincjonalnych miastach Francji prawie nie widać upływu czasu. Domy stoją tak, jak je wzniesiono w XVI i wcześniejszych wiekach. ![]() Urzekło nas Nerac, uznaliśmy je za najpiękniejsze na naszej trasie. Oczywiście stare. Papież Urban II ustanowił w nim parafię już w 1096 roku. Zachował się zamek króla Henryka IV, który tu właśnie miał swoje rodowe włości i uwodził okoliczne dziewczęta, wiele starych kościołów i całe dzielnice kamieniczek. Jednak te, w przeciwieństwie do widzianych w Condomie, były wypieszczone, wyremontowane i ozdobione. Po prostu śliczne. Czemu w Nerac ludzie mieszkają w starych domach, a w Condomie nie? Nie odgadliśmy. W Nerac spędziliśmy noc. Miasto rozsiadło się na zboczach doliny schodzących do rzeki. Ponad dachami najwyżej położonych domów widać było las, wyznaczający wyraźną granicę miasta. Siedzieliśmy na pokładzie barki w ciepłą noc niczym w amfiteatrze. Patrzyliśmy jak wokół nas, co raz wyżej na ulicach i w oknach domów zapalają się światła, tworząc iluminacje przeznaczoną jakby specjalnie dla nas. Carcassonne i Tuluza ![]() ![]() A jak było w Tuluzie? Bardziej gwarno. Miasto to pod względem liczby studentów zajmuje we Francji drugie miejsce po Paryżu. Młodzieży jest więc pełno i mnóstwo zabytków; począwszy od przeuroczych kamieniczek na starym mieście wybudowanych z różowych cegieł, a skończywszy na monumentalnych kościołach. ![]() Wady i zalety rejsów barką ●Najwięcej zachodu i czasu zajmuje dojazd do portu z barkami. Samochodem na południe Francji trzeba jechać przynajmniej dwa dni. Samolotem podróż trwa krócej, ale kosztuje tyle, co tygodniowy pobyt na barce. Oczywiście można barką pływać bliżej francusko-niemieckiej granicy np. po Alzacji a nawet w Niemczech po okolicach Berlina. Jednak Południe Francji ma w sobie niezwykły urok, który odczuwalny jest właśnie na prowincji. ![]() ● Barką pokonuje się niewielki dystans, ale w komfortowych warunkach, gdyż podróżuje się we własnym pokoju (czyli kabinie), można gotować sobie ulubione potrawy, podróż przebiega absolutnie bezstresowo. Właśnie to, że płynie się tak wolno jest niezwykłe i ogromnie relaksujące, bo przecież stale się gdzieś spieszymy. Zakupy i restauracje ![]() ●Ceny w sklepach spożywczych widzimy mniej więcej takie, jak w polskich z tym, że w Polsce płacimy złotówkami a tam euro. Jadąc samochodem można zabrać spory zapas jedzenia, co sprawi, że pobyt będzie tańszy. Francja jednak nie jest tak droga, jak się u nas mówi. Za hotele, przejazdy i posiłki płaciliśmy mniej więcej tyle, ile rok wcześniej w Irlandii. Koszty (w euro) Wynajęcie barki na 6 dni – ok. 2400 (400 za osobę) Przelot do Tuluzy i z powrotem do Warszawy – 3600,-zł za dwie osoby Doba w dwuosobowym pokoju w hotelu dwugwiazdkowym – 30 Piwo w sklepie 0,5 l – 1,09 Parówki w Lidlu w Tuluzie (8 sztuk) – 2,49 Kilo schabu karkowego – 13,00 Dobry pasztet 10/kg. Tańsze są bardzo tłuste, droższe bardzo wyrafinowane, nie zawsze dla nas smaczne. Kebab – 5,00 Jedno jajko – 0,30 Armagnac dziesięcioletni – 22,00 Dobre wino za butelkę – od 2 Gdzie wynająć barkę? W Warszawie w firmie Punt www.punt.pl tel. (22)4468380 lub bezpośrednio u armatora www.locaboat.com Tekst. Zofia Zubczewska Zdjęcia. Stefan Zubczewski |