"Nad życie" - recenzja Drukuj Email
Wpisany przez Gaina   
czwartek, 24 maja 2012 09:06
„Nad życie” - recenzja z filmu

Jeden dzień szczęścia 
Doskonale pamiętam dzień, kiedy wychodziłam po porodzie ze szpitala. Do dziś czuję to niesłychane szczęście z faktu, że zabieram ze sobą dziecko i będę mogła się nim cieszyć już przez cały czas, we własnym domu (czyli w wynajmowanej wtedy klitce).

Może dlatego właśnie ta chwila z filmu o historii Agaty Mróz wzruszyła mnie najbardziej. Ta młoda mama spakowała już wszystkie rzeczy swoje i córeczki, już włożyła maleństwo w ręce ojca, kiedy usłyszała, że sama musi zostać w szpitalu, by poddać się natychmiast niebezpiecznej terapii. Wybłagała jednak jeden dzień z rodziną w domu.   

Wszyscy przeżywaliśmy kilka lat temu tragiczną historię „Złotka” – Agaty Mróz, reprezentantki Polski w siatkówce (gra ją, bardzo wzruszająco, Olga Bołądź) . Piękna, niezwykle popularna, wesoła dziewczyna, która chciała żyć pełnią życia. Pojawiła się nawet roznegliżowana w czasopiśmie dla panów. Mimo że chorowała na białaczkę, przez wiele lat nie poddawała się chorobie i nie wypadła z mistrzowskiej drużyny. Stało się to dopiero w dniu, gdy naprawdę nie miała już siły grać i mogła tylko czekać na przeszczep szpiku kostnego. Wzięła ślub z Jackiem Olszewskim (w tej roli trochę niepewny – może to było zamierzone - Michał Żebrowski), który nie przestraszył się związku z tak chorą osobą. Niespodziewanie zaszła w ciążę, co jak sądziła, było w jej stanie niemożliwe. I właśnie wtedy znalazł się dawca szpiku. Agata postanowiła jednak odłożyć zabieg i mimo złych rokowań i protestu zrozpaczonego mężą, urodzić dziecko.

Bardzo się cieszę, że film „Nad życie” nie ocenia tej decyzji, ani jej nie gloryfikuje. Ja wyszłam z kina pełna wątpliwości. Nie zastanawiałam się, czy bohaterka dobrze zrobiła, tak wiele ryzykując. Tak czuła, tak bardzo chciała tego dziecka, że nie mogła postąpić inaczej. Zastanawiam się bardziej nad lekarzami. Jeden z hematologów nie chciał podjąć takiego ryzyka. Gdy pacjentka nie posłuchała jego rady o natychmiastowym przeprowadzeniu przeszczepu i dopiero wtedy planowaniu ciąży, wycofał się z jej leczenia. Inna specjalistka (zagrała ją przejmująco Danuta Stenka) zdecydowała się na doprowadzenie ciąży u umierającej pacjentki do momentu, gdy dziecko będzie mogło samodzielnie żyć i wtedy dopiero przeprowadzenie przeszczepu. W dodatku nie można było podać chorej żadnego leku bez ryzyka poronienia. Jak wiadomo, skończyło się to tragicznie. A może nie, bo przecież dziecko, Liliana, żyje. Ma już ponad cztery lata. Kto tu miał rację?

Cieszę się, że nikt nie kwestionował na ekranie prawa Agaty do zadecydowania o tym, czy ma urodzić w tym stanie zdrowia. Ogromnie wiele wycierpiała, w rezultacie oddała swe życie, ale taka była jej decyzja. Skazywanie kobiet na śmierć (skoro nie mają wyboru), a to nam szykują niektórzy nawiedzeńcy, jest dla mnie barbarzyństwem.

Agata Mróz zostawiła dla męża list, na wypadek śmierci. Napisała w nim, że nie żałuję tej decyzji, że ani przez chwilę jej nie żałowała. Wierzę, że tak było, że nawet jeden dzień z dzieckiem wynagradza matce wszystko. A może chcę w to wierzyć. 

Gaina

Dystrybutor : ITI Cinema

Poprawiony: piątek, 10 stycznia 2014 17:30