Paranoja w leczeniu schizofrenii - 10.X Światowy Dzień Promocji Zdrowia Psychicznego Drukuj Email
Wpisany przez Zofia Zubczewska   
niedziela, 09 października 2011 13:06

Paranoja w leczeniu schizofrenii

10 października – 19 Światowy Dzień Promocji Zdrowia Psychicznego.

Pamiętacie film pt. „Lot nad kukułczym gniazdem”? Przejmującą i przerażającą historię człowieka, którego zniszczyło leczenie w szpitalu psychiatrycznym? W efekcie tego leczenia, pełna życia osoba zamieniona została w bezmyślną istotę. Jeśli sądzicie, że takie rzeczy już się nie zdarzają, to przeczytajcie jak bywa, a dokładniej - jak musi być, w Polsce.
Dwudziestoletniego Marka zaczęły nękać przerażające urojenia: widział osoby, których nie było, słyszał głosy nie istniejące w rzeczywistości. Problem nasilał się, Marek krzyczał ze strachu, bał się wyjść ze swego pokoju, zaczął chudnąć. Jego dalsza nauka  w szkole zarządzania i księgowości, na którą rodzice wysupłali ostatnie grosze stanęła pod znakiem zapytania. Namówili go więc na wizytę u psychiatry.
Dlaczego nie zgłosili się do lekarza rodzinnego?
Dlatego, że ten lekarz znał wszystkich w okolicy, w razie więc gdyby wysłał Marka na konsultacje do psychiatry, sąsiedzi dowiedzieliby się, że syn „zwariował”, przypięliby mu łatkę szaleńca. Do psychiatry zaś można zgłaszać się bez skierowania i przyjmuje on daleko od miejsca zamieszkania, czyli tam gdzie nikt Marka nie zna.
Psychiatra orzekł, że Marek cierpi na chorobę psychiczną, którą nazwał wstępnie psychozą, skierował chłopca do szpitala. Tam zaczęto go leczyć środkami przeciwpsychotycznymi, które co prawda likwidują urojenia i omamy, ale na skutek działań niepożądanych zamieniają człowieka w kogoś kim nigdy nie był i nie chciałby być. Twarz Marka zamieniła się w nieruchomą maskę bez wyrazu, zaczął się ślinić, drżały mu ręce, dreptał bez sensu po pokoju, nie mogąc usiedzieć w miejscu. Te działania niepożądane kuracji były dla niego gorsze niż sama choroba, w dodatku nie przywracały mu normalnego życia, nie mógł wrócić do szkoły, wstydził się pokazać znajomym, był uwięziony w domu, zatem po co miał się leczyć? Zaczął odmawiać przyjmowania leków.
Rodzice spytali psychiatrę, jak powinni w tej sytuacji postąpić. Ten wytłumaczył im, że syn ma prawdopodobnie schizofrenię. Aby jednak można było postawić pewną diagnozę potrzebna jest półroczna obserwacja. W tym czasie chory leczony jest lekami starej generacji, z lat sześćdziesiątych XX wieku, które niestety mają wiele przykrych działań ubocznych. Musi je jednak brać. W przeciwnym razie stan zdrowia chłopca pogorszy się.
- Skoro są leki starej generacji, to muszą też być nowej – zauważył przytomnie ojciec chłopca – czemu syn tych właśnie nie może przyjmować?
- Może – odpowiedział psychiatra – nie ma przeciwwskazań zdrowotnych, a nawet więcej – powinien je przyjmować, gdyż są lepsze, przywracają choremu możliwość normalnego życia.
- Czyli syn mógłby wrócić do szkoły?
- Mógłby.
- Więc o co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego świadomie zamienia pan nasze dziecko w szaleńca?
- Muszę to robić – odpowiedział lekarz – takie są procedury narzucone nam przez NFZ.
Leki starej generacji są refundowane przez NFZ, nowe tylko wtedy, gdy rozpoznana zostanie „schizofrenia nr klasyfikacji F-20” a rozpoznanie musi trwać pół roku. Dopiero po postawieniu diagnozy lekarz może zapisać nowe leki. Oczywiście może je zapisać wcześniej, ale wtedy chory musi je wykupić za pełną kwotę, czyli wydać miesięcznie około 500 złotych. Przemęczcie się więc jakoś – doradzał psychiatra – potem będzie lepiej.

 

Przemęczyli się. Po sześciu miesiącach w dokumentacji zdrowotnej Marka pojawił się wpis, że chłopiec choruje na F-20, urzędnicy z NFZ to sprawdzili i wtedy lekarz mógł już wypisać choremu receptę na właściwie dla niego medykamenty, refundowane.
Rodzina odżyła. Marek odzyskał swój dawny wygląd, przestał się ślinić, zniknęło drżenie i sztywność mięśni, wrócił do książek, zaczął spotykać się z dawnymi kolegami i snuć plany na przyszłość, łącznie z poszukiwaniem pracy.  Szczęście trwało jednak tylko do kolejnej wizyty u psychiatry.
- Jest wyraźna poprawa – powiedział lekarz – muszę to niestety wpisać do karty choroby.
- Dlaczego niestety – zaniepokoił się Marek.
- Ponieważ w przypadku poprawy stanu zdrowia pacjenta cierpiącego na schizofrenię nie wolno mi dłużej wypisywać recept na refundowane leki nowej generacji.
- Te które mi pomogły? Które powinienem brać nadal?
- Tak, właśnie te, takie obowiązują mnie przepisy NFZ.
- Więc co się ze mną stanie?
- Schizofrenia znów cię zaatakuje, ponieważ jest to choroba nieuleczalna.
- I wtedy…
- Wtedy zacznę cię leczyć lekami starej generacji.
- Tymi, które zamieniają mnie w drżącą, śliniącą się kukłę, szurającą nogami i niezdolną do myślenia? Znów nie będę mógł się uczyć ani pracować?!
- Przykro mi, ale takie są przepisy NFZ.
 
Podejrzewacie, że to wymyślony przeze mnie  horror? Scenka napisana do telewizyjnego serialu „Daleko od noszy”?
Nie!!! Dokładnie tak właśnie wygląda w Polsce leczenie schizofrenii, a nawet gorzej, o czym poniżej.  Była o tym mowa podczas ostatniej debaty zwołanej przez Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej oraz Dziennikarski Klub Promocji Zdrowia w przeddzień Światowego Dnia Zdrowia Psychicznego.

Prognozy
Światowa Organizacja Zdrowia alarmuje – w ciągu najbliższych 15 lat zaburzenia psychiczne staną się drugim (po chorobach układu krążenia) najważniejszym problemem zdrowotnym ludzi z kręgu europejskiej cywilizacji. Przyczyna tkwi w trybie życia wywołującym przewlekły stres i przemęczenie. Już teraz zaburzenia psychiczne dotyczą co piątej osoby, są to nerwice, różne stany lękowe, depresja oraz psychozy. Wśród tych chorób najpoważniejsza i najczęstsza jest schizofrenia, w Polsce leczy się na nią niemal pół miliona osób.
Sytuacja polskiej psychiatrii nie jest dobra. Nakłady na leczenie zaburzeń psychicznych zmniejszają się, odwrotnie niż w Europie. Stąd obawa, że realizacja Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego może być zagrożona, zwłaszcza, że chorzy psychicznie nie zawsze mogą upomnieć  się o swoje prawa. Muszą to robić w ich imieniu ci, którzy są (jeszcze) zdrowi. Dzisiaj w Polsce pacjenci mają problem z dostępem do specjalistycznej opieki medycznej, opieki środowiskowej (najlepszej i najtańszej dla nich), do skutecznych, nowoczesnych terapii. Lekarze zaś, ograniczeni przepisami, nie mogą leczyć według najnowszych światowych standardów, a nawet  zgodnie z własnym sumieniem.
 
Paradoksy
Przedstawię w punktach paradoksy wynikające z zasad leczenia chorób psychicznych w Polsce, o których usłyszałam na wspomnianej Debacie, i które zrozumiałam. Niestety, podejrzewam, że jest ich więcej. Wikłają one lekarzy i pacjentów w sytuacje kompletnie absurdalne, a także amoralne. Na moje szczęście jestem za głupia, aby je pojąć.

1.Niedostrzeganie chorób fizycznych u pacjentów psychiatrycznych.
„W Poradniach Zdrowia Psychicznego, jak w szpitalach psychiatrycznych dane dotyczące stanu fizycznego pacjentów często są pomijane” to cytat z Białej Księgi czyli raportu o osobach chorujących na schizofrenię w Polsce, powstałej w Instytucie Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej. Dzieje się  tak, choć wiadomo, że ponad połowa osób chorujących na schizofrenię cierpi na inną chorobę przewlekłą – cukrzycę, choroby serca, nadciśnienie, osteoporozę, choroby układu oddechowego, otyłość. Ponadto wiadomo jest lekarzom, że szereg leków stosowanych w psychiatrii może być przyczyną tych chorób, jako efekt tzw. skutków nie pożądanych.
Być może źródłem tego paradoksu jest to, że NFZ odmawia finansowania kosztów leczenia choroby fizycznej (np. cukrzycy) u pacjenta psychiatrycznego (źródło: Biała Księga). Musi on być na obie choroby leczony z puli przyznawanej tylko na jedną – psychiczną. Ponieważ psychiatria cierpi na brak pieniędzy, to lekarz woli nie wiedzieć, że jego pacjent oprócz schizofrenii  cierpi na coś jeszcze, gdyż i tak nie ma go za co leczyć.

2. W leczeniu schizofrenii (najdroższej choroby psychicznej) najwięcej pieniędzy pochłania pobyt w szpitalu, altczyli hospitalizacja. Zasady ordynowania leków refundowanych są jednak takie, że przyczyniają się do zwiększenia hospitalizacji, czyli podnoszą koszty leczenia schizofrenii choć opracowane zostały przez NFZ po to, aby ten koszt obniżyć.
Uff! Jak to wytłumaczyć?...Chodzi tu o leki starej i nowej generacji. Te starej są mniej skuteczne, słabo chronią przed powrotem do szpitala, a bywa, że powodują pogłębienie się choroby. Skutkiem tego trzeba chorego dłużej leczyć i częściej hospitalizować. Leki nowej generacji choć droższe w aptece, obniżają całkowity koszt walki ze schizofrenią – mówił o tym prof.dr hab.med. Janusz Heitzman, Prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego (fot. z lewej)– właśnie dzięki temu, że są skuteczniejsze. Zapobiegają hospitalizacji. Przyjmując je, można żyć normalnie, a w niektórych przypadkach uczyć się, także pracować, a więc i płacić podatki. Zatem nie tylko czerpać z zasobów państwowych, ale je też powiększać.

3. Lekarze pragnący leczyć chorych zgodnie ze składaną przysięgą, a więc lekami i metodami uznawanymi za najlepsze, muszą kłamać.
Tak napisał w Białej Księdze Pan Profesor Janusz Heitzman. W przypadku niejednoznacznej psychozy zmusza się bowiem lekarzy do stawiania rozpoznania schizofrenii na wyrost, po to by chorzy mogli uzyskać skuteczne i przyjazne leczenie, choć takie rozpoznanie dla nich i ich rodzin brzmi często jak wyrok nieuleczalnej choroby.

4. Odpowiedzialnymi za psychiatryczne terapie stali się urzędnicy NFZ, strzegący zasad refundacyjnej polityki. To Fundusz ustala kto i czym będzie leczony, a nie lekarze.
altProfesor Aleksander Araszkiewicz (fot. z lewejkierownik Katedry i Kliniki Psychiatrii Collegium Medium im. Ludwika Rydygiera w Bydgoszczy mówił podczas debaty o tzw, uporczywym braku współpracy ze strony pacjenta. Dochodzi do niej najczęściej wtedy, gdy człowiek jest leczony lekami starej generacji, tymi które maja tak bardzo przykre działania uboczne. Chory przerywa kurację, nie zgłasza się do lekarza, zraża się do leczenia, zamyka się w swoim domu i w swoim cierpieniu, jego stan zdrowia szybko pogarsza się. I wtedy, gdy jest już na dnie, uzyskuje prawo do korzystania z refundowanych leków antypsychotycznych w formie długo działającej, czyli depot. Leki te są podawane co 2-4 tygodnie pod postacią wstrzyknięć domięśniowych. Są dobrze tolerowane, nie mają uciążliwych  działań ubocznych, sprawiają, że pacjent czuje się zdrowy, dobrze współpracuje z lekarzem co w konsekwencji zmniejsza ryzyko nawrotu choroby i konieczności hospitalizacji. A wszystko to razem przynosi oszczędności, nie widoczne jednak z biurek urzędników. Oni sprawdzają przede wszystkim dokumentację medyczną. Jeśli stwierdzą w niej luki, lekarz otrzymuje karę pieniężną. Musi zapłacić pełną kwotę za każdy lek wypisany jako refundowany. Trzeba tu też dodać, że leków o przedłużonym działania w żadnym wypadku nie wolno podawać pacjentom z Domów Opieki Społecznej. Jest to przejaw jawnej dyskryminacji tych nieszczęsnych osób uprawianej przez Państwo Polskie.
Nieporozumień między lekarzami, a urzędnikami  NFZ związanymi z dokumentacją uporczywego braku współpracy jest tak wiele, że Polskie Towarzystwo Psychiatryczne opracowało Kwestionariusz Oceny Współpracy Pacjenta leczonego lekami przeciwpsychotycznymi. NFZ nie zadawala się bowiem samym stwierdzeniem lekarza, że pacjent z nim nie współpracuje. Żąda dowodów. Pytanie brzmi - jakich? Prawidłowa odpowiedź - na piśmie. Zatem psychiatra wypełni Kwestionariusz.

5. Narodowy Fundusz Zdrowia stawia precyzyjne wymagania co do wyposażenia placówek psychiatrycznych (liczba lekarzy, pielęgniarek, terapeutów itp. na określoną liczbę łóżek) altlecz koszty wymaganego przez siebie wyposażenia pokrywa w 80 procentach, w efekcie szpitale popadają w długi (patrz Biała Księga i wypowiedź prof. Marka Jaremy (fot. z lewej)z III Kliniki Psychiatrycznej Instytutu Psychologii i Neurologii w Warszawie).
Nie chce mi się tego komentować i sądzę, że nie muszę.

Pozytyw
Piszę o nim, bo na to zasługuje, a ponadto pragnę żebyście Kochani Czytelnicy nie pomyśleli, że przyszło nam zwariować. Pozytyw ten został opisany w Białej Księdze jako „Hospitalizacja w oddziale dziennym”.
Jest ona z oczywistych względów tańsza niż pobyt całodobowy i aż 40 % pacjentów z ostrymi objawami schizofrenii może tak być leczona. Dodatkowy plus tej hospitalizacji, ważniejszy niż pieniądze, to ten, że chory wracający na noc do domu, do swojej rodziny, lepiej reaguje na terapię niż pacjent oderwany od swojego środowiska. W Polsce powstało trochę więcej tego rodzaju oddziałów, jest to dobra tendencja, oby utrzymała się.

Postulaty dla nowego rządu po wyborach
Oto sprawa, którą biorący udział w Debacie specjaliści uznali za najważniejszą:
Rozszerzenie dostępu do objętych refundacją nowoczesnych leków przeciwpsychotycznych (neuroleptyki II generacji) na wszystkie stany psychotyczne z kręgu schizofrenii o numerach statystycznych od F-20 do F-29. Dałoby to szanse przede wszystkim młodym ludziom (bo to oni właśnie zapadają na schizofrenię) z pierwszym epizodem choroby, którzy znajdują się na etapie budowania życia rodzinnego i zawodowego i nie są jeszcze zniszczeni chorobą. Nowoczesne leczenie zapobiegłoby zaostrzeniu się schizofrenii. Chorzy nie musieliby wycofywać się z realnego świata, przerywać nauki, porzucać pracy oraz tracić źródeł utrzymania. Korzyści z takiego stanu rzeczy są dla Państwa Polskiego oczywiste.

Przydatne kontakty:
Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej ;
www.prawapacjenta.eu
Organizator Debaty, udział w niej brał Prezes Instytutu ks. Arkadiusz Nowak.

Związek Stowarzyszeń Rodzin i Opiekunów Osób Chorych Psychicznie „POL-FAMILIA”, www.polfamilia.org.pl
Partner wspierający. Podczas Debaty chorych i ich rodziny reprezentował pan Andrzej Warot, prezes Związku.

Polskie Towarzystwo Psychiatryczne, www.psychiatriapolska.pl
Współorganizator Debaty, roztaczający nad nią patronat merytoryczny.

Tekst:Zofia Zubczewska         Zdjęcia: Stefan Zubczewski "Babcia Polka"

 
 

   


 
Poprawiony: środa, 08 stycznia 2014 10:28