Lęki starości |
Wpisany przez Zofia Zubczewska |
niedziela, 04 października 2009 10:20 |
Lęki starości
Tymczasem czas płynął, czyli robił swoje i … skończyłam 60 lat. No i co? A nic. Dobrze się trzymam. Teraz przeżywam starość, tkwię w niej, patrzę na nią od środka i widzę, jak bardzo źle postępujemy, nie myśląc o starości za młodu. Myślimy jak przygotować się do przedszkola, na studia, do małżeństwa, nawet do menopauzy, a do starości...? Nie chcemy o niej wiedzieć, ale ona i tak przychodzi, a z nią lęki, które nie muszą nas gnębić o ile za młodu zdawaliśmy sobie sprawę, że kiedyś stuknie nam 60 i więcej lat. Co więc najbardziej doskwiera na starość? Jak złagodzić uciążliwość tych lęków i kiedy da się to zrobić?
Odkładanie pieniędzy na starość jest praktyką… starą jak ludzkość. W naszych czasach polega to na zabezpieczeniu emerytalnym. Ale co możemy zrobić będąc już na emeryturze?
SAMOTNOŚĆ Mało jest prawdziwych samotników. Samotność przeważnie nam doskwiera, a na starość jest jeszcze gorsza ponieważ obniża poczucie bezpieczeństwa, bo przecież możemy spaść z własnego łóżka i godzinami leżeć bezradnie, gdyż nikt nie zapuka do naszych drzwi. Przewrotnie zapytam, co zrobić, żeby być samotnym na starość? 1. Pokłócić się z sąsiadami 2. Zaniechać spotkań z koleżankami – nie składać im wizyt, nie zapraszać do siebie, nie pomagać w potrzebie swoim rówieśnikom. 3. Po obrażać najbliższą rodzinę (zwłaszcza zięciów i synowe) a wnuki zniechęcić do siebie zgryźliwymi, krytycznymi uwagami. 4. Nie mieć żadnych zainteresowań, a najlepiej jak najwięcej siedzieć w domu. 5. Wszystkich na około pouczać. Jeśli będziemy postępować niezgodnie z powyższymi zasadami, raczej nie grożą nam cierpienia z powodu samotności. Może się jednak zdarzyć tak, że niezależnie od naszego postępowania zostaniemy sami. Co wtedy zrobić? Zainteresować się miejscami w których spotykają się emeryci np. uniwersytetem trzeciego wieku czy klubem seniora i tam poszukać bratniej duszy. Osoby, które na starość zostały same z przyczyn od siebie niezależnych (nie miały dzieci, przyjaciele wykruszyli się) powinny rozejrzeć się za miejscem dla siebie w domu opieki. Domy te nie cieszą się u nas dobra sławą. Nie mniej w ostatnich latach zmieniły się na lepsze, zwłaszcza prywatne pensjonaty. Warto zorientować się, czy któryś z nich byłby odpowiedni dla naszych przyzwyczajeń i naszej kieszeni.
To może spaść na każdego z nas. Jednak osoby, które od młodości prowadzą niezdrowy tryb życia, są najbardziej narażone na niedołęstwo. Sprawa podstawowa i bardzo częsta – otyłość. Wiadomo, że jest ona przyczyną większości chorób gnębiących nas w podeszłym wieku i znacznie ograniczających naszą sprawność – cukrzycy, miażdżycy, chorób serca, kłopotów z nogami i stawami, nadciśnienia i wielu innych. Często jest tak, że w młodości nie mamy wiedzy i wyobraźni, aby zadbać o własny organizm, a w wieku dojrzałym brakuje nam na to czasu. Na emeryturze jednak, możemy wreszcie zająć się sobą. Warto to zrobić, nawet jeśli niektóre choróbska już nas dopadły, odsuwamy w ten sposób od siebie widmo niedołęstwa. Warto więc schudnąć, warto zażywać ruchu (spacery z kijkami), rzucić palenie, ograniczyć picie alkoholu, często się śmiać, nie rezygnować z seksu i mieć hobby, które zajmie nasz umysł, zmuszając go do wysiłku. Nie będę więcej pisać o zdrowym trybie życia, bo przecież każdy wie na czym on polega. Nie jest to nic trudnego. Trudno jest zmienić własne przyzwyczajenia.
Brak zajęcia, brak czegoś, albo kogoś o czym możemy myśleć sprawia że: - jesteśmy w tak złym nastroju, że nie chce nam się wstać z łóżka, - nic nam się nie podoba (zwłaszcza telewizja), - uważamy, że ludzkość (a zwłaszcza młodzież) schodzi na psy, - przestajemy dbać o siebie, lub tak bardzo skupiamy się na sobie, że zamieniamy się w hipochondryków, - uważamy, że rodzina za mało się nami zajmuje i bezustannie mamy o to do niej pretensje, - zauważamy, że otaczają nas sami idioci. Zaliczamy do nich głównie naszych sąsiadów, członków rządu oraz sejmu i lekarzy. Cóż, nikt po pięćdziesiątce nie jest całkiem zdrowy; ale też wiele naszych cierpień (bóle głowy, brzucha, bezsenność, bóle mięśni i stawów) wynika ze złego samopoczucia, a złe samopoczucie z nudy. Nie ma co liczyć, że ktoś nas będzie zabawiał na starość. Na pewno nie. Musimy to zrobić dla siebie sami. Jak? Nie ma jednej, uniwersalnej metody. Trzeba usiąść i rozpatrzyć się w sytuacji: 1. Przyznać się przed samym sobą, że zżera nas nuda. 2. Postanowić, że mamy dość nudy i że chcemy z nią skończyć. 3. Przypomnieć sobie co nas interesowało za młodu i wrócić do tego. 4. Zorientować się jakie propozycje mają dla nas organizacje skupiające emerytów (kluby, uniwersytety trzeciego wieku itp.) 5. Podzwonić po zapomnianych koleżankach, ewentualnie kolegach (o ile nie wymarli, bo jak wiadomo mężczyźni umierają wcześniej niż kobiety) odnowić stare znajomości i znaleźć towarzystwo do wychodzenia z nudy. 6. Zacząć pisać do portalu Babcia Polka. Jestem przekonana, że gdy ktoś zrozumie, że przyczyną jego złego samopoczucia na emeryturze jest nuda, to znajdzie siły i sposób, żeby tej nudy pozbyć się. Ja, osobiście, nie rozumiem jak można nudzić się na emeryturze. Na co dzień opiekuję się wnukami, wymyśliłam i prowadzę z mężem portal Babcia Polka, trenuję Tai Chi (napisałam o tym w zakładce Hobby), uprawiam ogród na wsi, dużo czytam, chodzę do kina i uwielbiam rozmawiać z ludźmi. Co prawda oprócz tego wszystkiego strzyka mi w krzyżu i rwą nadgarstki, ale się nie nudzę.
Zofia Zubczewska
|