"Jedz, módl się i kochaj" Drukuj Email
Wpisany przez Gaina   
piątek, 15 października 2010 08:46

"Jedz, módl się i kochaj"

Ach, jak przyjemnie i malowniczo przeżywa swoje załamanie nerwowe Julia Roberts. Tylko pozazdrościć! – pomyślałam, oglądając ekranizację jej bestsellerowej, autobiograficznej powieści „Jedz, módl się, kochaj” Elizabeth Gilbert.

 

altLiz Gilbert, mieszkanka Nowego Jorku dużo jeździ po świecie, gdyż pisze reportaże o podróżach. Na Bali poznaje wiekowego, bezzębnego uzdrowiciela, który przepowiada jej niezbyt szczęśliwą najbliższą przyszłość, ale i późniejsze rozwiązanie problemów. I wszystko się spełnia. Liż rozwodzi się z mężem, gdyż zdaje sobie nagle sprawę, że jest z nim nieszczęśliwa. Nie znajduje też szczęścia w nieco toksycznym związku z przystojnym, młodym aktorem i nagle postanawia wyjechać z domu na rok, by odnaleźć sens życia, radość i Boga (szczęśliwie stać ją na to). Kilka miesięcy spędza w Rzymie, gdzie zachwyca się włoską kuchnią i uczy się znajdowania zadowolenia w codziennych, zwykłych czynnościach. Potem przenosi się do aśramu w Indiach, gdzie stara się modlić i medytować, a następnie do Indonezji i swego bezzębnego uzdrowiciela. Tam odzyskuje radość życia w samotności, by następnie spotkać nieoczekiwaną miłość.

Książka, która powstała po tej podróży po świecie i w głąb siebie daje dużo do myślenia. Pokochały ją miliony kobiet na całym świecie. Trudno się więc dziwić, że z miejsca sięgnął po nią Hollywood i przedstawił swoją wersję tej podróży. Postarali się. W roli Liz - sama Julia Roberts (trochę za stara i za wspaniała). W roli jej ukochanego Felipe – najgorętszy obecnie aktor z Hiszpanii Javier Bardem (ten nieco za młody). Cudowne zdjęcia (autorzy zadali sobie trud filmowania w prawdziwych miejscach, a przecież mogli zbudować Rzym w Kalifornii). Piękna muzyka, wzruszające dialogi, pełne gotowych mądrości (w sam raz na makatkę nad stołem w kuchni). Obrazy z podróży tak zachęcające, że masz ochotę od razu spakować walizkę i w drogę. Tylko co z tym sensem życia? Odnalezieniem równowagi, nie mówiąc już o Bogu? Gdzieś to się zagubiło. Pozostała opowieść o nieco irytującej kobiecie, która ma za dużo pieniędzy, sukienek i wolnego czasu i której potrzeba faceta. Jak już go znajdzie, to wszystko wróci do normy.

Warto jednak ten film zobaczyć, bo mało jest opowieści, przeznaczonych dla kobiet, szczególnie tych nieco starszych. Ja wcale się na nim nie nudziłam (jak większość męskich recenzentów). Ale od razu po wyjściu z kina radzę sięgnąć po oryginał – książkę o kobiecie, która się zagubiła, a potem odnalazła.

 

Gaina

Poprawiony: piątek, 10 stycznia 2014 17:00