AIDS w Polsce w 2016 roku Drukuj Email
Wpisany przez Zofia Zubczewska   
czwartek, 01 grudnia 2016 13:23

AIDS w Polsce w 2016 roku


Można powiedzieć, że problem z AIDS nie dotyczy czytelników Babci Polki. W 2015 roku tylko u 21 mężczyzn i ośmiu kobiet w wieku 60+ stwierdzono zakażenie wirusem HIV. Ale ogólna liczba zakażeń w ciągu roku, choć niska, to nie spada. Wirus krąży w pokoleniu naszych dzieci, znajdując nowe drogi przenoszenia się z osoby na osobę. „Wyszukuje” te drogi, korzystając z modnych form zachowań seksualnych.

Służba zdrowia w Polsce jest dobrze przygotowana do walki z wirusem HIV w fazie nosicielstwa oraz z chorobą, którą może on wywołać, czyli z AIDS. Terapia zmniejsza ryzyko przekazania wirusa innym osobom, jest prosta (jedna tabletka dziennie, a dawniej trzeba było przyjmować całą ich garść) i skuteczna. HIV już nie odbiera lat życia. Test na obecność wirusów HIV we krwi można wykonać anonimowo i bezpłatnie w wielu punktach w miastach. Wynik otrzymuje się po 30 minutach. Mamy w Polsce tylko dwa zachorowania na 100 000 osób, zaś średnio w krajach UE – cztery. Choroba szerzy się za naszą wschodnią granicą.
Jest więc dobrze ale nie lepiej, gdyż liczba nowych zachorowań nie maleje, a wśród nowo chorujących wzrosła liczba osób, które tak późno zgłosiły się na badania, że już zachorowały na AIDS. Może to oznaczać, że nasza czujność wobec tej choroby zmalała, gdy tymczasem ona nie poddaje się.

Mężczyźni uprawiający seks z mężczyznami to główna grupa zarażonych HIV
Dawniej, czyli w ostatnich dekadach XX wieku, choroba szerzyła się wśród narkomanów wstrzykujących sobie narkotyki. Spora też była grupa chorych zarażonych podczas transfuzji krwi. – Obecnie zakażeń HIV wśród narkomanów prawie nie ma, a transfuzje przeprowadza się w bardzo bezpiecznych warunkach - powiedział na konferencji prof. Andrzej Horban z Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie. – Główną grupę u której wykrywane są nowe zakażenia stanowią mężczyźni w wieku 20-39 lat, uprawiający seks analny z innymi mężczyznami.
Wirus HIV, jak pamiętamy, wykryty został przed laty wśród zachodnioeuropejskich homoseksualistów, u nas jednak zaczął się szerzyć wśród narkomanów obojga płci wstrzykujących sobie narkotyki. Teraz sytuacja w Polsce zmieniła się. Najczęstszą drogą transmisji wirusa jest seks między mężczyznami. Wśród nowo zakażonych 77% stanowią właśnie młodzi mężczyźni, kochający się miedzy sobą. Na konferencji usłyszałam, że najbardziej zagrożeni są ci, którzy uprawiają „seks białych kołnierzyków”. Czym ów seks charakteryzuje się wyjaśniła dr n. med. Grażyna Cholewińska z Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie.
W seksie „białych kołnierzyków” gustują dobrze sytuowani mężczyźni, którzy po pracy lubią zabawić się w klubie. Zdejmują tam swoje eleganckie marynarki, rozpinają białe kołnierzyki koszul i na „rozkręcenie się” wstrzykują sobie dopalacz seksualny. Dopalacze to zmora dzisiejszych czasów – usłyszałam na konferencji – gorsze niż „zwyczajne” narkotyki. Nazwa sugeruje iż są to substancje w zasadzie bezpieczne, tymczasem stanowią mieszaninę różnych związków psychoaktywnych, które rujnują zdrowie. Jak działają? Szybko pobudzają libido, zwiększają odczucia orgazmu, rozluźniają zwieracze, odprężają. Seks wspomagany nimi uprawiany jest dłużej, z większą liczbą partnerów (4 do 10 w ciągu jednej nocy) i bez prezerwatywy. Dopalacze stosuje prawie co trzeci mężczyzna uprawiający seks z drugim mężczyzną, uważając, że jest to tylko zabawa.
- Najgroźniejsze są dopalacze o najbardziej łagodnej nazwie: slamsex. Są to substancje przyjmowane dożylnie zawierające pochodne amfetaminy, kokainy, ekstazę i wiele innych składników znajdujących się również w tzw. pigułkach gwałtu – powiedziała dr.Cholewińska. – Mniej groźne dla ogólnego zdrowia są dopalacze typu chemsex przyjmowane w pigułkach.
„Białe kołnierzyki” nie określają siebie jako narkomanów, a jednak nimi się stają. Chemsex i slamsex uzależnia i rujnuje zdrowie, doprowadzając często do ciężkich depresji.
Nowym zjawiskiem jest tzw. teensex lansowany na stronach internetowych dostępnych bez żadnych ograniczeń, kierowanych do nastolatków. Obrazy teensex instruują młodzież jak można zabawiać się seksem. Rozbudzają w ten sposób apetyt na eksperymenty w tej dziedzinie, które wcześniej czy później kończą się sięgnięciem po dopalacz seksualny. Wychowują zatem nowych członków seks-klubów.


Głos rozsądku
Piszę o HIV i AIDS od 80-tych lat zeszłego wieku i zawsze muszę dodać, że choroba ta wiąże się z wieloma życiowymi nieszczęściami. Nieszczęścia te popychają młodych ludzi ku narkotykom lub do klubów, w których jeszcze muszą „się dopalić”, aby poczuć się dobrze. Zawsze wśród nas będą takie osoby. Trzeba o nich wiedzieć, trzeba uważać na dzieci, aby się takimi nie stały – to jest oczywiste. Na pocieszenie dodam, że zjawisko nazywane problemem HIV nie jest zjawiskiem powszechnym, co nie znaczy, że można o nim zapomnieć. Oto kilka cyfr wziętych ze strony WWW. Zakładu Epidemiologii PZH:
Od 1985 roku zaraziło się HIV 20.973 polskich obywateli; 3. 454 zachorowało na AIDS; 1.354 spośród chorych na AIDS zmarło.
W 2015 roku zarejestrowano 1273 przypadki HIV, 129 – AIDS, 40 osób zmarło na AIDS.
PZH podaje ponadto, że w 2015 roku wśród osób, u których stwierdzono HIV było 7 niemowląt (jeśliby kobiety w ciąży robiły test na HIV, nie rodziłyby się chore dzieci), 776 mężczyzn w wieku 20-39 lat, 171 w wieku 40-49 lat oraz 21 panów i osiem pań, którzy ukończyli 60 lat.


Mówić czy nie mówić, że jest się nosicielem HIV?
Na konferencji wszyscy specjaliści radzili, żeby nie mówić. Zaskoczyła mnie ta rada, wypowiedziana publicznie. Z tego jednak, co usłyszałam wyciągnęłam wniosek, że faktycznie lepiej siedzieć cicho. Co się bowiem dzieje w praktyce, gdy człowiek powie, że jest nosicielem HIV?
Wszyscy się od niego odsuwają. Traci kontakty nawet z bliskimi. Lekarze nie chcą go przyjmować, co się przejawia tym, że specjalista odsyła go do innego specjalisty, a ten jeszcze do kolejnego. Tymczasem postęp w leczeniu HIV jest tak duży, że już sama terapia zapobiega rozprzestrzenianiu się wirusa. Mamy też obecnie bardziej rygorystyczne procedury medyczne niż w PRL, które chronią personel medyczny przed zarażeniem, nie tylko zresztą wirusem HIV. Nosiciel HIV, który się leczy w ośrodku zwalczania HIV (są one dobrze zorganizowane w Polsce) uczy się zachowań, które mimo jego choroby nie zagrażają bliskim. HIV występuje rzadziej niż kiła , a jednak to on stygmatyzuje chorych, wykluczając ich niemal ze społeczeństwa. Leczeni nosiciele powinni więc trzymać swą chorobę w tajemnicy dla własnego dobra. Taka jest smutna, polska prawda. Faktycznie niebezpieczni dla otoczenia są nieświadomi, a zatem i nie leczeni nosiciele. Tych może być nawet dwukrotnie więcej niż osób ze stwierdzonym zakażeniem HIV.
Zofia Zubczewska