Pasztet nie tylko od (na) Święta - PYCHA Drukuj Email
Wpisany przez Dziadek Funio   
piątek, 02 kwietnia 2010 14:25

Pasztet nie tylko od (na) Święta – pycha!

 

Postanowiliśmy w ostatniej chwili (jak zwykle) upiec domowy pasztet co by urozmaicić Świąteczny stół.

 

altPoleciała Babcia Zosia do sklepu po produkty, a były to:

 

 

 

 

Szynka wieprzowa - 70 dag

Wątroba wołowa - 60 dag

Kurczak średniej wielkości - jeden

Dwie duże marchewki i cebula

Słonina - 10 dag (może być boczek nawet wędzony ale nie koniecznie)

Ziarna słonecznika

Pieczarki – 10 sztuk.

 

 

 

 

Wątróbkę i wieprzowinę ugotowaliśmy „na miękko” w jednym garnku, dodając liścia laurowego (bobkowego), a w drugim garnku kurczaka z warzywami. Rosół po wątrobie i wieprzowinie został zutylizowany, a po kurczaku zamieniony na zupę pomidorową i spożyty dosłownie „na gorąco”.

 

Mięsa, (kurczak wyluzowany oczywiście) wraz z włoszczyzną, po wystudzeniu zostały przepuszczone (zdjęcie z lewej - najmniej przyjemna część "produkcji" pasztetu) przez maszynkę do mielenia aż dwa razy – nie wiem po co dwa, ale Babcia Zosia się uparła więc…(wywaliłem tylko chyłkiem cebulę, bo rozgotowana wyglądała jakoś nieapetycznie). Powstałą masę wymieszałem z dodatkiem trzech surowych jaj i rozmaitych przypraw typu pieprz czarny, curry i pikantna do grilla. Tak powstałą mięsną „papkę” włożyliśmy do żaroodpornych naczyń wyłożonych paskami słoniny (lub boczku jak kto woli). Całość wylądowała w piekarniku - 230 stopni – gdzie przebywała ok. 45 minut.

 

altTak powstał przepyszny pasztet, który nim ostygł (a powinien) został lekko napoczęty (patrz zdjęcie z prawej). Powiadam Wam PYCHA.

 

Zapomniałem dodać, że Babcia Zosia dosypała do całości sporą garść łuskanych ziaren słonecznika, co dodało specyficznego smaku. A pieczarki podsmażyła, posiekała na bardzo drobno i też dodała. Pływając barką po Francji (patrz zakładka „Przyjemności”, a tam „Sport i turystyka”) próbowaliśmy wielokrotnie rozmaitych pasztetów, z których Francja słynie. Mają tam nawet specjalne sklepy zwane „paszteciarniami”. Zauważyłem że dodają oni do pasztetów orzechy, rodzynki, suszone śliwki, oliwki, rozmaite bakalie także migdały. My dodaliśmy słonecznika. Na tym nie poprzestaniemy i będziemy eksperymentować z dodatkami j.w.

Jeszcze jedna uwaga, popełniliśmy mały błąd (?) polegający na tym, że zastosowaliśmy szynkę wieprzową. Pasztet lubi trochę tłuszczyku więc następnym razem użyjemy np. karkówki. Ten co zrobiliśmy był ździebełko za suchy, ale tylko odrobinkę…

 

 

 

 

Smacznego – Dziadek Funio