Zaczyna się sezon na kleszcze Drukuj Email
Wpisany przez S.Z.   
piątek, 18 marca 2016 08:45

Zaczyna się sezon na kleszcze


Patrzę na świecące wesoło słońce na marcowym niebie i aż szkoda mi pisać o tym, co zamierzam – czyli o kleszczach. Niestety, obudzą się. Niestety, występują już w całej Polsce na wsiach i miastach. Niestety, musimy się z nimi liczyć, gdyż przenoszą groźną dla ludzi chorobę – boreliozę.

 

Sezon „kleszczowy” trwa od marca do listopada. Wczesną wiosną bywa najbardziej „owocny”, gdyż budzą się wówczas z odrętwienia bardzo głodne larwy i nimfy, czyli młodociane formy kleszczy, a także dorosłe osobniki. Każda z form kleszcza czyha na żywiciela, czyli zwierze, do którego może się przyczepić aby wyssać z niego krew. Każda z form może być zarażona chorobotwórczymi bakteriami – krętkami z rodzaju Borrelia burgdorferi. Krętki mogą się przedostać do krwi żywiciela wraz ze śliną lub treścią przewodu pokarmowego kleszcza. Żywicielem larwy, nimfy, bądź dorosłej samicy może być człowiek. I na tym właśnie polega nasz problem.
Borrelia jest więc organizmem, który bytuje w dwóch światach: świecie ludzi i świecie kleszczy. Opis jej „zwyczajów” zacznę od świata ludzi.

Jak zarażamy się boreliozą
Borrelią zarażamy się tylko poprzez ukąszenie przez kleszcza, jednak nie każde ukłucie kleszcza wywołuje boreliozę. Dlaczego?
1. Musi nas ukłuć kleszcz sam zakażony krętkami, a takich osobników jest tylko 6 do 20%.
2. Z obserwacji lekarzy wynika, że nie zawsze kleszcz zdąży przekazać infekcję. Jeśli usuniemy go w przeciągu 24 godzin od ukąszenia, zapobiegniemy przeniesieniu zakażenia. Szacuje się, że ryzyko wystąpienia boreliozy w przypadku natychmiastowego ukąszenia kleszcza wynosi zaledwie 5%.
3. W 50 do 90% przypadków mimo, że krętki zostały przeniesione do naszego organizmu borelioza nie rozwija się, ponieważ zostaje zwalczona przez nasz własny układ immunologiczny.
Nie jest więc tak źle, jakby mogło się wydawać na podstawie doniesień medialnych. Mimo to ukąszeń przez kleszcze nie wolno bagatelizować, ale też nie ma powodu, by ze strachu przed nimi rezygnować ze spacerów po parkach i lasach. Doniesienia o „epidemii” boreliozy są przesadzone. Owszem liczba zachorowań systematycznie wzrasta, co nie koniecznie świadczy o „ataku” kleszczy na ludzi. Chorobę tę zaczęto rozpoznawać dopiero od lat 80. Ilu wcześniej ludzi na nią chorowało? Nie wiadomo. Od 90. lat wiemy co raz więcej o wczesnych objawach boreliozy, nauczyliśmy się je rozpoznawać oraz diagnozować (w sposób, co prawda, ciągle niedoskonały) co wpłynęło na to, że częściej niż kiedyś słyszymy o boreliozie. To jednak nie musi oznaczać, że wzrosła częstość występowania tej choroby.


Wczesne objawy zakażenia
Bardzo pożądanym objawem zakażenia, doskonałym dla postawienia prawidłowej diagnozy jest tzw. rumień wędrujący, czyli ślad na skórze powstały wokół miejsca ukąszenia przez kleszcza. Czym się różni od śladu powstałego po ukąszeniu, na przykład, komara, bądź pająka? Dr n. med. Andrzej Marszałek, specjalista diagnostyki laboratoryjnej na konferencji prasowej poświęconej boreliozie powiedział, że różnice są łatwe do uchwycenia. Ślad po kontakcie z komarem jest jednolicie zaróżowiony. Widzimy po prostu mniej lub bardziej zaogniony placek na skórze. Ukąszenie kleszcza, który wstrzyknął nam borrelię, pozostawia ślad w kształcie obręczy blednącej w środku. To blednięcie od środka wyróżnia go spośród wszystkich innych śladów pozostawianych przez owady na naszym ciele ( w tym przez kleszcze „zdrowe”, nie będące „nosicielami” krętków borrelii). Rumień wędrujący jest wystarczającym dowodem na to, że człowiek został zarażony borrelią oraz wystarczającym wskazaniem do zastosowania leczenia antybiotykami. Skuteczność leczenia boreliozy wcześnie rozpoznanej jest praktycznie całkowita. Problem polega na tym, że rumień wędrujący pojawia się na skórze tylko w przypadku 60 - 70 % zakażeń boreliozą, a u dzieci jeszcze rzadziej. Oznacza to, że kleszcz może nas zarazić, a mimo to na naszej skórze nie pojawi się rumień wędrujący. Co wtedy?


Po czym jeszcze można rozpoznać wczesne zarażenie się boreliozą?
Jeśli po ukłuciu przez kleszcza zaczynamy mieć objawy „wczesno grypowe” to należy podejrzewać zarażenie się boreliozą. Lekarze praktykujący na wsi, zwłaszcza na terenach zalesionych, przeważnie zalecają wtedy terapię antybiotykami, wychodząc z założenia, że szkody spowodowane w przyszłości przez zaawansowaną boreliozę mogą być poważniejsze niż przedwczesne nawet podanie antybiotyku. Ja sama poddana zostałam takiej terapii. Było to sześć lat temu. Do dzisiaj jestem całkiem zdrowa. Na konferencji prasowej dowiedziałam się, że w przypadku wystąpienia objawów wczesno grypowych należy przeprowadzić test ELIZA. Polega on na sprawdzeniu, czy we krwi człowieka pojawiły się charakterystyczne przeciwciała, które wytwarza nasz organizm w odpowiedzi na kontakt z krętkami borreli. We wczesnej fazie choroby (tej uleczalnej) wykrywane są przeciwciała w klasie IgM, pojawiają się w drugim tygodniu zakażenia, a w późniejszych stadiach choroby, między czwartym a ósmym tygodniem, – IgG.
- Rutynowa diagnostyka boreliozy, poza przypadkami wystąpienia rumienia wędrującego, polega na dwustopniowym badaniu przeciwciał, które produkowane są w organizmie w odpowiedzi na zakażenia – powiedziała na wspomnianej konferencji lek.med. Agnieszka Motyl, specjalista epidemiologii.
– Jako pierwsze wykonywane jest badanie nazywane testem ELIZA, w drugim etapie u chorych z wynikami dodatnimi lub wątpliwymi należy wykonać oznaczenia techniką Western-Blot, czyli test WB. Oba badania wzajemnie uzupełniają się. Nie należy stosować żadnego z tych testów jako pojedynczego badania. Jeśli ograniczymy diagnostykę do samego testu ELIZA, możemy otrzymać wyniki fałszywie dodatnie, przy braku rzeczywistego zakażenia borrelią. Z kolei ograniczając diagnostykę do samego testu WB, możemy uzyskać wyniki fałszywie ujemne i nie rozpoznać choroby, w sytuacji kiedy ona faktycznie występuje.
Widać więc z tego, że diagnostyka boreliozy jest trudna. Pan dr. Marszałek nazwał boreliozę „małpą wszystkich chorób”, ponieważ „udaje” ona wiele różnych schorzeń np. stwardnienie rozsiane, gdy w przewlekłych stanach choroby bolą mięśnie tylko po jednej stronie ciała; reumatyzm – chory cierpi na bóle stawów charakterystyczne na reumatyzmu; drżenia mięśni, tiki co nasuwa podejrzenia o chorobie neurologicznej itp.
Ponadto bakterie Borrelia wypracowały unikalne mechanizmy oszukiwania ludzkiego układu odpornościowego. Można powiedzieć, że potrafią maskować się przed nim. Jak to robią? Oto kilka przykładów
● Żywe borrelie mogą przebywać wewnątrz ludzkich komórek i w innych miejscach niedostępnych dla komórek układu immunologicznego.
●Antygeny borreli mogą tworzyć kompleksy immunologiczne z antygenami innych bakterii przez co trudno je wykryć.
●Po kontakcie z kleszczem zakażonym borrelią organizm ludzki produkuje przeciwciała, które mogą utrzymywać się przez wiele lat pomimo braku aktywnej choroby, zatem na podstawie samego badania przeciwciał nie można odróżnić aktywnego (aktualnego) zakażenia od zakażenia przebytego w przeszłości.

Leczenie boreliozy
Jeśli leczenie zostanie rozpoczęte do 4 tygodni od wystąpienia objawów choroby, jego skuteczność wynosi 90%.
– Leczenie trwa 14-28 dni – powiedziała dr. Agnieszka Motyl. - Jest prowadzone jednym z następujących antybiotyków: doksycyklina, amoksycylina, cefuroksym, ceftriakson, cefotaksym, penicylina G.
Ja osobiście uważam, chociaż nie jestem lekarzem, że uszkodzenia organizmu jakie może spowodować borelioza są tak poważne, iż nie warto bronić się przed terapią antybiotykami. Wspominam o tym, gdyż unikanie antybiotyków stało się obecnie modne, gdyż rzeczywiście często bywają nadużywane. Jednakże w walce z boreliozą nie ma ich czym zastąpić. Jestem o tym przekonana.
Rumień wędrujący i pozostałe zmiany skórne, porażenia nerwów czaszkowych oraz pierwszy rzut zapalenia stawów mogą być leczone w warunkach ambulatoryjnych lekami doustnymi, mówiła dalej Pani Doktor. Pozostałe postaci neuroboreliozy, zapalenie mięśnia sercowego oraz nawrót zapalenia stawów wymagają leczenia w warunkach szpitalnych antybiotykami dożylnymi.
W uzasadnionych sytuacjach leczenie można powtarzać. W przypadku nieskutecznej dwukrotnej antybiotykoterapii, przeprowadzonej zgodnie z zaleceniami, należy poszukać innej przyczyny dolegliwości, a w leczeniu ograniczyć się do niesteroidowych leków przeciwzapalnych lub innej terapii objawowej.
O skuteczności leczenia decyduje poprawa stanu klinicznego i ustępowanie dolegliwości – zniknięcie rumienia wędrującego, ustąpienie stanu zapalnego stawów, bólów mięśni, zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych itd. Po włączonej antybiotykoterapii nie ma konieczności wykonywania testów ELISA i Western-Blot, ponieważ po leczeniu nie maja one znaczenia prognostycznego. Wciąż nie dysponujemy testem diagnostycznym, który umożliwiłby diagnostykę boreliozy, jak i monitorowanie efektów jej leczenia.

Rozwiązania alternatywne
●Metoda terapii ILADS (International Lyme and Associated Diseases Society), stała się ona dosyć popularna. Zakłada, że do pełnego wyleczenia boreliozy potrzebna jest wielomiesięczna, a czasem wieloletnia terapia kilkoma antybiotykami jednocześnie. - Jednak stosowanie tej terapii naraża pacjentów na poważne objawy uboczne i powikłania po antybiotykowe, a nie ma ona udowodnionego korzystnego wpływu na wyniki leczenia – usłyszałam na konferencji prasowej.
Czemu więc wielu pacjentów decyduje się na nią? Ponieważ po zakończeniu leczenia antybiotykiem nadal odczuwają dolegliwości. Dlaczego tak się dzieje?
●Poprawa kliniczna po antybiotykoterapii jest często powolna. W badaniach klinicznych obserwowano stopniowe ustępowanie objawów do 3 miesięcy od przeprowadzonej kuracji.
●U części pacjentów występuje zespół poboreliozowy. Jest to zespół objawów występujących przez wiele miesięcy lub nawet lat po leczeniu boreliozy i ustąpieniu obiektywnych symptomów infekcji. Najczęściej są to niespecyficzne, uogólnione objawy: bóle głowy, mięśni, przewlekłe zmęczenie, zaburzenia snu, koncentracji, uwagi i pamięci. Zespół ten jest trudny do różnicowania z fibromialgią lub zespołem przewlekłego zmęczenia. (Pamiętajmy, że borelioza jest małpą wszystkich chorób).
●W przypadku późnego rozpoznania boreliozy długo trwający proces zapalny powoduje uszkodzenia narządowe, np. w stawach czy układzie nerwowym. W takiej sytuacji wyleczenie infekcji nie prowadzi do całkowitego ustąpienia dolegliwości, np. bólów stawowych, które są konsekwencją trwałych uszkodzeń chrząstki stawowej.
Obecnie nie ma dowodów, że po leczeniu boreliozy antybiotykami utrzymujące się subiektywne objawy są spowodowane przetrwałym zakażeniem krętkiem Borrelia burgdorferi. Nie ma również uzasadnienia wielomiesięczna terapia antybiotykowa lub wielokrotne powtarzanie kuracji.
●Wykrywanie bakterii borrelia lub jej DNA w materiale biologicznym pobranym od pacjenta.
Postępowanie to nazywane jest metodą bezpośrednią, gdyż polega na szukaniu bakterii w tkankach pacjenta (krwi, płynie stawowym, wycinku skóry) i ich hodowlę lub wykrywanie DNA krętka za pomocą metody nazywanej skrótowo PCR. Badania te robi się po to, by uzyskać pewność, że pacjent naprawdę choruje na aktywna boreliozę. Pan dr. Marszałek skrytykował powyższe postępowanie. Dlaczego?
Zarówno hodowla jak i badanie PCR posiadają niską czułość, co oznacza że uzyskuje się liczne wyniki fałszywie dodatnie. Ponadto wykrycie DNA borreli nie musi świadczyć o obecności żywych bakterii w organizmie pacjenta, a jedynie potwierdza, że zakażenie w przeszłości miało miejsce. – Z uwagi na te ograniczenia – powiedział pan Doktor – żadna z metod bezpośrednich nie znalazła zastosowania w rutynowej diagnostyce.
●Badanie kleszcza usuniętego ze skóry.
Nie zaleca się badania kleszcza na obecność krętków borreli. Wynik ujemny tego badania nie wyklucza obecności borreli w organizmie człowieka. Do zarażenia mogło przecież dojść wcześniej, przez innego kleszcza, nie zauważonego nawet, co może się zdarzyć zwłaszcza wczesną wiosną, gdy istnieje duże prawdopodobieństwo, że ukąsi nas maleńka nimfa, mająca milimetr długości. Natomiast wynik dodatni badania kleszcza nie dowodzi przeniesienia zakażenia na człowieka, zwłaszcza gdy kleszcz został usunięty w przeciągu 24 godzin od chwili przyczepienia
się.
Jak zabezpieczać się przed kleszczami
Biorąc pod uwagę trudności w diagnozowaniu boreliozy oraz późniejsze konsekwencje zdrowotne, wynikające z odległych powikłań, bardzo ważna staje się profilaktyka, czyli unikanie ukąszeń kleszczy. Jak to robić?
Trzeba pamiętać, że, wbrew powszechnemu przekonaniu, kleszcze nie spadają na ludzi z drzew. One siedzą na wysokich trawach gdzie czyhają na przechodzących obok spacerowiczów. Trzeba więc chodzić raczej po wydeptanych ścieżkach w lesie niż przedzierać się przez trawy oraz niskie krzaki.
Należy wkładać wysokie buty. Kleszcze wdrapują się na nas często zaczynając wędrówkę od butów.
Ubierać się w jasne, gładkie spodnie. Na takim materiale kleszcze są dobrze widoczne, a do gładkich powierzchni mniej chętnie się przyczepiają niż do mechatych, przypominających sierść dzikich zwierząt (np. polarowych).
Stosować preparaty odstraszające kleszcze. Na konferencji usłyszałam, że najskuteczniejsze są repelenty zawierające DEET. Substancja DEET odstrasza komary i kleszcze. Opracowana została przez armię amerykańską dla marines, walczących w Ameryce Południowej. Są dostępne u nas w aptekach i drogeriach. Można stosować je na całe ciało, lub na ubranie. Działają przez 8 do 6 godzin. Nie wolno ich stosować u dzieci do drugiego roku życia oraz u kobiet w ciąży.
Po powrocie ze spaceru obejrzeć dokładnie całe swoje ciało, nawet wziąć prysznic. Jeśli zobaczy się kleszcza natychmiast go usunąć, najlepiej przyrządem kupionym w aptece (pęsety, pętle, urządzenia próżniowe). Miejsce po ukąszeniu kleszcza obserwować przez 20 dni. Jeśli pojawi się rumień wędrujący lub plama na skórze przypominająca go tylko – zgłosić się do lekarza pierwszego kontaktu. Zgłosić się również wtedy, gdy pojawią się objawy grypopodobne, nawet gdy nie zauważyliśmy kleszcza na własnej skórze.

Cykl życiowy kleszczy
Kleszcze wylęgają się z jajeczek. Wczesną wiosną, gdy tylko temperatura otoczenia wzrośnie pojawiają się w trawie młodociane formy kleszczy, tzw. larwy. Mają one tylko 0,8 mm długości i trzy pary odnóży. Siedzą w trawie i czekają na przechodzące obok nich gryzonie. Czekać mogą długo bez jedzenia i picia. Każda z form rozwojowych kleszczy potrafi przetrwać w takim stanie od 6 miesięcy do roku. Zatem larwy czekają tak długo aż się doczekają, wtedy przyczepiają się do futerka gryzonia, a następnie wkłuwają w skórę. Piją ciepłą krew. Napite, odpadają, by przejść metamorfozę. Przekształcają się w nimfy, większe od larw, mające 1,2 do ,5 mm długości oraz posiadające cztery pary odnóży. Liczba odnóży jest ważna, gdyż nimfy oraz dorosłe osobniki (imago) już bardziej aktywnie niż larwy czyhają na swoich żywicieli. Wchodzą one na wysokie źdźbło trawy lub na gałązkę niskiego krzaczka, przyczepiają się do niego sześcioma tylnymi nóżkami, a dwie pierwsze rozkładają szeroko niczym anteny. Tkwią, obracając pierwszymi nóżkami na wszystkie strony. Tak czyhają na żywicieli. Na przednich nóżkach posiadają specyficzną jamkę, nazywaną przez biologów narządem Hallera. W jamce obecne są komórki wrażliwe na zapachy oraz na wstrząsy. Kleszcz może w ten sposób wyczuć zbliżające się zwierze i skoczyć na niego. Nimfy przyczepiają się zazwyczaj do zajęcy, jeżów, psów oraz kotów, choć nie pogardzą również człowiekiem gdy zbliży się do ich stanowiska lub potrąci patyczek na którym siedzą. Wkłuwają się w skórę swego żywiciela i jak larwy, wysysają jego krew. Odpadają. Lądują na ziemi. Przechodzą kolejną metamorfozę, przekształcając się w osobniki zdolne do rozrodu, samice i samce. Krew kolejnego żywiciela, najczęściej dużego ssaka, wysysają już tylko samice. Samce kleszczy nie odżywiają się. Natura stworzyła je tylko po to, by zapładniały samice. Zatem samiec nie ukąsi nas. Czy można go odróżnić od samicy?


Można, nawet stosunkowo łatwo.
Samice są duże, to największe kleszcze jakie spotkamy. Mają 2 do 4 mm długości. Z tyłu głowy posiadają czarno-brązową tarczkę, a odwłok zdecydowanie pomarańczowy bądź czerwony. Samce są o połowę mniejsze od samic. Tarczka tworzy całą tylną część ich ciała. Odwłoka prawie nie widać, przez co cały samiec kleszcza wydaje się czarny.
Samice żerują przez około dwa tygodnie, zmieniając żywicieli. Następnie składają jaja w przerażającej liczbie od 2500 do 4000 sztuk. Tak zamyka się cykl życiowy kleszczy. Trwa on od dwóch do trzech lat.
Na szczęście dla nas kleszcze mają wielu naturalnych wrogów (mrówki, osy, ptaki) co ogranicza ich liczebność. Nie znalazłam informacji o tym, czy krętki borreli szkodzą kleszczom ani w jaki sposób przenoszą się z klaszcza na kleszcza. Naukowcy, badający naturalne sposoby walki z kleszczami duże nadzieje wiążą z grzybem Metarhizium anisoplidae śmiertelnie niebezpiecznym dla kleszczy. Może w przyszłości będzie ów grzyb pomagał ludziom w zabezpieczaniu się przed kleszczami, a tym samym przed chorobami, które na nas przenoszą.
Napisałam to wszystko o kleszczach, kochani Czytelnicy Babci Polski, nie po to żeby was (i siebie) straszyć, lecz by wiedzieć jak to jest z kleszczami oraz z boreliozą. Lubię chodzić po lesie. Lubię zbierać jagody i grzyby. Będę nadal to robić. Kleszcze nie wygonią mnie z lasów oraz parków. Nie pozwolę im na to.
Tekst: Zofia Zubczewska
Zdjęcia: Stefan Zubczewski

Poprawiony: piątek, 18 marca 2016 09:03