"Rinke za kratkami"- notatki z marginesu życia - o książce Drukuj Email
Wpisany przez S.Z.   
czwartek, 10 września 2015 12:01

„Rinke za kratami" – notatki z marginesu życia - o książce


Książka w księgarniach od 9. września
Już jutro, 9. września premiera książki „Rinke za kratami"– dziennika Rinke Rooyensa z miesięcznego pobytu w zamkniętym świecie Zakładu Karnego w Krzywańcu. Książka powstała podczas realizacji programu telewizyjnego i znakomicie uzupełnia jego świat. Autor przedstawia w niej realia polskiego więzienia.


Poznamy ludzkie historie, których bieg zmienił przypadek, nieodpowiednie towarzystwo, młodzieńcza głupota, uwiedzenie mitem lekkiego, łatwego życia. Zweryfikujemy obiegowe opinie na temat więzień, przekonamy się, czy to prawda, że więźniowie żyją w bardzo dobrych warunkach. Poszukamy odpowiedzi na pytania: dlaczego jest tak wysoki poziom recydywy? Czego potrzeba, by po latach izolacji człowiek mógł powrócić do normalnego życia? Czy związki z bliskimi mogą przetrwać tę próbę? Czy przeszłość „ciągnie się" za byłym więźniem?
Autor opowiada o tych, których poznał – funkcjonariuszach i osadzonych; o marzeniach więźniów i ich problemach. Zdobył ich zaufanie, opowiedzieli mu, co spowodowało, że trafili do więzienia i dokąd chcieliby udać się po odbyciu wyroku.

 
Rinke Rooyens – o książce
Projekt „Rinke za kratami" dojrzewał we mnie długo. Od wielu lat chciałem pokazać realia polskiego więzienia – miejsca, które rządzi się własnymi prawami, na temat którego wiedza większości z nas jest znikoma. Chciałem przyjrzeć się zależnościom, jakie łączą poszczególne grupy, spojrzeć na ten zamknięty system z socjologicznej perspektywy. Nie szukałem sensacji. Zależało mi na szczerych rozmowach. Przez ponad 4 tygodnie obserwowałem, jak wygląda codziennie życie w Zakładzie Karnym w Krzywańcu, rozmawiałam z funkcjonariuszami i osadzonymi i chciałem podzielić się tym doświadczeniem z innymi. Choć jestem człowiekiem telewizji, książka wydała mi się znakomitym narzędziem do przekazania ogromu emocji, przemyśleń i obserwacji, które zostały uwolnione podczas mojego pobytu.
Na co dzień więźniom towarzyszy cały sztab osób, o których też wiemy niewiele – funkcjonariuszy Służby Więziennej: dyrektora Zakładu Karnego, wychowawców i oddziałowych. Autor poznał kulisy ich pracy oraz motywacje do wyboru miejsca pracy.
Ta książka przedstawia szeroki przekrój osób osadzonych, ludzi z różnych środowisk społecznych i osobowości: matek przebywających w zakładzie karnym z dziećmi, recydywistów i osób skazanych po raz pierwszy; tych, którzy przygotowują się do wyjścia i tych, którzy już nigdy go nie opuszczą. Każdy z nich ma coś na sumieniu. Niektórzy zostawili na wolności bliskich. Niektórzy na tyle swoje życie i relacje z bliskimi poplątali, że nie mają już dokąd wracać. Niektórym uda się to naprawić, inni – będą szukać nowych związków.
Ten dokumentalny zapis to realistyczny, poruszający i kompletny obraz miejsca, wydzielonego w sposób szczególny od reszty świata i tworzący specyficzny mikroświat.


Rinke Rooyens – o projekcie
Projekt „Rinke za kratami" okazał się być dla mnie rodzajem autoterapii, podczas której otwierałem się i opowiadałem o moich problemach życiowych, jednocześnie dzięki temu zyskałem zaufanie swoich rozmówców, którzy bez żadnego przymusu dzielili się ze mną swoimi przemyśleniami. To nie było łatwe, ale chciałem przyjąć otwartą, uczciwą postawę. Byłem z nimi szczery, chciałem pokazać, że moje życie też nie było idealne, że każdy popełnia błędy. Podczas miesięcznego pobytu nawiązane zostały relacje, które trwają do dziś. Nigdy nie otrzymywałem aż tylu listów, co obecnie. Niektórzy osadzeni traktują mnie jak przyjaciela, powiernika i psychoterapeutę. Dlaczego? Dla wielu z nich byłem pierwszą osobą, która zobaczyła w nich ludzi, zadała trudne, bolesne pytania, które często otwierały oczy i były przyczyną zmian na lepsze. Jako osoba z zewnątrz w pewnych przypadkach okazałem się mocniejszym katalizatorem zmian niż więzienni psychologowie czy terapeuci – byłem bezstronny, nie znałem tego świata ani praw nim rządzących.
***************
Fragment książki
– Jak długo tu siedzisz?
– Szesnaście lat. Ale mam nadzieję, że niedługo wyjdę. Co prawda koniec kary mam na razie na 2039 rok, ale jeszcze toczą się różne postępowania... Jedna sprawa, w której jestem oskarżony, toczy się już 15 lat i ciągle nic, żadnego wyniku. Już skarżyłem polskie sądy do Strasburga. Łącznie wygrałem jakieś 20 tysięcy, bo to, co dzieje się w polskich sądach, jest naprawdę śmieszne. Zamknęli mnie 3 kwietnia 2001 roku. Świetnie pamiętam tę datę. Takich rzeczy się nie zapomina. Nie siedzę za morderstwo, tylko za zwykłe rozboje. Kara za takie przestępstwo to standardowo 15 lat, a ja już 16 siedzę, więc może być tak, że i za to będzie mi się należało odszkodowanie – opowiadał Kapsel.
– Uważasz, że jesteś niewinny? – spytałem.
Kapsel od razu pokręcił głową:
– Skąd. Doskonale wiem, za co siedzę i co narozrabiałem. Na 15 lat odsiadki zasłużyłem i mam tego świadomość. Nie podoba mi się tylko to, że oskarżono mnie o przestępstwa, w których nie brałem udziału. I to mnie męczy. Bo gdyby nie te sprawy, to na pewno byłbym już w domu. Prokuratura uznała, że działałem w ramach zorganizowanej grupy przestępczej, ale to nieprawda. Nie było takiej grupy. No, ale teraz jestem tutaj i muszę sobie jakoś radzić.
Kapsel nie chciał, żebym nazywał go liderem. Twierdził, że nie jest w Krzywańcu żadną istotną personą. Jego zdaniem, jeśli nawet był trochę popularny, to tylko dlatego, że świetnie znał kodeks karny i często doradzał innym kolegom w sprawach prawnych. Potrafił sam napisać urzędowe pismo, wiedział, jak skonstruować skargę, aby mogła być później rozpatrzona na korzyść osadzonego.
– W więzieniu obowiązuje system prawny, według którego się tu żyje. Trzeba go respektować i wtedy można przetrwać – powiedział.
Ale tak naprawdę to nie o kryminale Kapsel chciał opowiadać. Najważniejsze było dla niego to, co dzieje się po drugiej stronie więziennego muru. Dziewięć lat temu poznał kobietę, Janinę, która zmieniła jego życie.
Spotkał ją, kiedy przyjechała odwiedzić jakiegoś znajomego. Dzięki pomocy kumpli zdobył jej adres i napisał list. Kiedy dostał odpowiedź, wiedział, że teraz już wszystko zależy od niego. Napisał, że zakochał się od pierwszego wejrzenia, że jest wolny i chce się spotkać.
– Miałem poczucie, że ta kobieta jest dla mnie kimś ważnym. Chciałem być wobec niej szczery. Od początku postanowiłem mówić jej całą prawdę.
W tamtym pierwszym długim liście opisał całe swoje życie. Nie ukrywał, za co odsiaduje karę, jak długo jest w kryminale. Napisał też, że był żonaty z dużo młodszą kobietą, z którą ma syna. Tyle że kiedy go zamknęli,
zrozumiał, że jeżeli będzie wymagał od żony, żeby na niego czekała, to zmarnuje jej życie. I powiedział, że jeżeli ona nie wystąpi o rozwód, to on to zrobi sam.
– Chciałem, żeby wyjechała z Polski, żeby kogoś poznała. I nie żałuję tego. Nie można od nikogo wymagać, żeby płacił za nasze błędy – tłumaczył.
Z Janiną to było co innego. Kiedy się poznali, ona miała już czterdzieści kilka lat i była samotna. Związek z Kapslem niczego w jej życiu nie burzył. Zresztą początkowo wszystko rozwijało się powoli. Co prawda Janina także szybko przyznała, że Kapsel jej się podoba, ale dopiero po którymś spotkaniu uznali, że chcą ze sobą być na dobre i na złe. I wtedy Janina do kryminału przywiozła swoje dzieci. Chciała, żeby poznały Krzysztofa.
– Polubiły mnie i wtedy zaczęliśmy planować ślub.
Po tylu latach Kapsel nadal pisze do żony po trzy listy tygodniowo i dzwoni każdego dnia. To ze względu na nią postanowił, że więcej do kryminału nie wróci.
– Teraz, gdy wyjdę, to najważniejsze będzie to, żeby Janeczce wynagrodzić te wszystkie lata, kiedy na mnie czekała. Jej też jest ciężko. Jest sama, a mnie widuje tylko raz na dwa tygodnie. Na szczęście często dostaję wnioski nagrodowe za dobre zachowanie i wtedy mogę się starać o tak zwane widzenie intymne w oddzielnym pomieszczeniu bez dozoru funkcjonariuszy. To czas, kiedy ze swoją żoną mogę też pobyć fizycznie. W Niemczech czy Holandii te widzenia trwają po kilka godzin, czasem nawet cały dzień. W Polsce nie jest tak dobrze. Mamy tylko godzinę, to bardzo mało.


O autorze:
Rinke Rooyens - jeden z najbardziej znanych reżyserów programów rozrywkowych w historii polskiej telewizji. Urodził się w Amsterdamie, dorastał między teatrem (matka aktorka,) a telewizją (ojciec reżyser). W dzieciństwie dorabiał myjąc samochody, potem wyjechał do Kolonii, gdzie pracował dla lokalnej telewizji jako montażysta i asystent kierownika produkcji. W 1998 roku przeniósł się do Warszawy, gdzie rozpoczął pracę jako reżyser-konsultant dwóch serii programu TVN „To było grane".
W 2003 roku założył firmę mediową Rochstar. Jest autorem formatów, takich jak Świat się kręci, czy Szymon Majewski Show, obecnych na antenie z sukcesem przez wiele sezonów. Wyreżyserował kilkadziesiąt programów m.in.:Taniec z Gwiazdami, The Voice of Poland, Top Model, Kocham Cię Polsko, Celebrity Splash, Gwiazdy Tańczą na Lodzie.
Właśnie ukończył swoją najnowszą produkcję - „Rinke za kratami", na podstawie której powstała też książka o tym samym tytule (wyd. Zwierciadło). Rinke Rooyens jest także zdobywcą wielu Telekamer oraz nagrody Gepard Biznesu i nagrody Róża Gali. Ma 17-letniego syna Rocha z małżeństwa z Kayah.

 

/źródło - /


Poprawiony: czwartek, 10 września 2015 12:20