"Księżyc w nowiu" Drukuj Email
Wpisany przez Gaina   
niedziela, 29 listopada 2009 08:38

Księżyc w nowiu

 

Ciekawą rzecz zaobserwowałam podczas pokazu filmu „Księżyc w nowiu”.
altOtóż zazwyczaj na ekranizacje serii o nastoletnim wampirze (sagi „Zmierzch”) chodzą same dziewczyny… w różnym wieku. Te, które bardzo dawno wyrosły z liceum, ale nie zapomniały radości i bólu pierwszej miłości, też. A dziś było dużo chłopaków. Przypuszczam, że jakaś klasa urwała się z lekcji. Chłopcy już od początku seansu śmieli się, a wręcz rechotali po każdej romantycznej odzywce Edwarda albo Jacoba. Dziewczyny też z nimi zgodnie na sali chichotały. Po filmie spotkałam kilka z nich w toalecie. Ucichły. W końcu jedna spytała koleżankę: - Podobał ci się? - Nooo!  Ale na sali kinowej nie odważyły się powiedzieć swoim chłopakom, że też chciałyby tak być kochane i że czekają na romantyczne słowa.

Treści filmu nie trzeba opowiadać. Czy jest jeszcze jakaś babcia, która nie podkradła wnuczce książki Stephanie Meyer? Jeżeli tak, to powinna, zanim wybierze się na „Księżyc”, koniecznie obejrzeć „Zmierzch”, bo druga część opowiada dalszą część wydarzeń i nie wraca do pierwszej. Znów jesteśmy w liceum w małej miejscowości Forks na północnym zachodzie USA. To ponoć najbardziej deszczowe miejsce w tym kraju i prawie nigdy nie widać tam słońca. W Forks osiadła „rodzina” wampirów. W najmłodszym z nich, „nieludzko” pięknym Edwardzie Cullenie, zakochała się siedemnastoletnia Bella. Z wzajemnością, a jakże. Ale nad parą zbierają się chmury. Edward nie chce zmienić Belli w wampira z troski o jej duszę. A Bella, pozostając człowiekiem, narażona jest na liczne niebezpieczeństwa, nawet ze strony niegroźnych i niepolujących na ludzi Cullenów. Na przyjęciu urodzinowym na jej cześć Bella zacina się w palec, a w wampirach, gdy wyczują krew, budzą się potwory. Więc Edward porzuca Bellę dla jej dobra, przekonując, że jej już nie kocha (- Jesteś tylko człowiekiem – dodaje okrutnie). Bella wpada w depresję. Potem odkrywa, że gdy robi coś głupiego i niebezpiecznego, widzi Edwarda, który usiłuje ją powstrzymać. Aby ulżyć tęsknocie, zaczyna narażać swe życie. W tym czasie odnawia przyjaźń z Indianinem Jacobem, kolegą z dzieciństwa. Ale sprawy znów się komplikują, bo Jacob też czasami zmienia się w potwora. I tak dalej, wyobraźni autorce cyklu nie brakowało. Ale przecież nie dla barwnych wydarzeń, ani dla dodanych tu i ówdzie scen walki uwielbiamy te opowieści. Powstało już bardzo wiele teorii na temat dlaczego na całym świecie dziewczyny kochają Edwarda i Jacoba. Dokładnie tak samo w Indiach, Meksyku, Japonii jak i w Afryce. Częściowo właśnie za te teksty, które chłopcy tak wyśmiewali na sali kinowej. Na przykład Bella nie chce przyjąć prezentu od Edwarda. – Nie miałabym ci się jak odwdzięczyć - mówi. A on na to – Odwdzięczasz mi się każdym swym oddechem. I za chwilę oznajmia, że ona jest jedynym powodem dla jego istnienia. Czy to śmieszne? Dziewczyny tak nie uważają. W dodatku Bella jest zupełnie przeciętną nastolatką, niczym się niewyróżniającą, a niezdarną, fatalną w każdym sporcie. I właśnie w niej zakochuje się najwspanialszy chłopak w szkole! I cały czas panuje między nimi wyczuwalne napięcie seksualne, bo on, choć chciałby, nie może się do niej zbliżyć. Boi się stracić nad sobą kontrolę i ją skrzywdzić. To lepsze, niż od razu skoczyć z chłopakiem do łóżka! Edward wspina się każdej nocy do pokoju Belli, żeby tylko popatrzeć, jak ukochana śpi… Wszystkie grubaski świata i wszystkie niezdary, dziewczyny, których nikt nie kocha mogą sobie pomarzyć: - To nic, że nikt mnie w szkole nie zauważa i że nie jestem zapraszana na imprezy. We mnie też ktoś może tak się zakochać i odwiedzać mnie potajemnie. I marzyć o tym, żeby tylko trzymać mnie za rękę. A wszystkie starsze dziewczyny mogą sobie przypomnieć, co czuły, kiedy w szkole gapił się na nią kolega z innej klasy, „przypadkiem” spotykała go codziennie, idąc do szkoły, a raz, gdy wylała na siebie zupę na stołówce, rzucił się ratować jej nogi przed poparzeniem. Nie zapomniała przez lata jego twarzy i jego imienia, choć nigdy nie zamieniła z nim jednego słowa… Taka jest potęga marzeń.

Nie wiem, czy ten film jest dobry. Na pewno włożono w tę ekranizację więcej pracy, wysiłków i pieniędzy. Ekranizacja pierwszej części, „Zmierzchu” wydaje się przy nim być dziełem amatorów, ze śmiesznymi efektami specjalnymi, zmontowanym na stole kuchennym.  Ale zwrócił się już dziesięciokrotnie, DVD kupiło 8 mln wielbicielek, a wszyscy aktorzy, grający w tym filmiku stali się światowymi gwiazdami. Robert Pattinson nie może wyjść z hotelu, bo wszędzie czyhają na niego zastępy rozhisteryzowanych fanek, a problem, czy ma romans z odtwórczynią roli Belli, Kristen Stewart jest najgorętszym tematem światowych pism plotkarskich. Wielbiciele sagi „Zmierzch” nie oceniają filmu w kategoriach: dobry czy nie. „Księżyc w nowiu” trzyma się ściśle treści książki i ma wspaniałe momenty. Dla mnie za mało w nim Edwarda, ale z drugiej strony rola Jacoba, zagrana przez siedemnastoletniego Tylora Lautnera jest zadziwiająco dobra. Wiem, że chętnie zobaczę film jeszcze raz i że z utęsknieniem czekać będę na czerwiec, kiedy pojawi się w kinach trzecia część cyklu, „Zaćmienie” i znów zobaczę Bellę, Edwarda i Jacoba. 

 Gaina


Poprawiony: piątek, 10 stycznia 2014 16:10