"Na wschód od słońca" - recenzja książki Drukuj Email
Wpisany przez Gaina   
sobota, 24 maja 2014 17:55

"Na wschód od słońca" - recenzja z książki


Bez sentymentów

Jak łatwo zepsuć dobrą książkę brzydką okładką i idiotyczną zajawką na stronie tytułowej. Powieść Julii Gregson, reklamowana jako „najlepsza powieść romantyczna" opowiada raczej o tym, jak pozbyć się sentymentalnych złudzeń i zacząć żyć naprawdę jako świadomy człowiek (no, choćby kobieta).

Jest rok 1928. Anglia wciąż nie może otrząsnąć się z koszmaru pierwszej wojny światowej. Trzy dziewczyny wybierają się w podróż do Indii. Dziewiętnastoletnia Rose chce poślubić tam swojego narzeczonego, Jacka, służącego w kawalerii. Jej najlepsza przyjaciółka Tor będzie jej druhną, natomiast niewiele od nich starsza Viva zostaje zatrudniona jako opiekunka dziewcząt na czas podróży. Chce też odzyskać kufer z rzeczami rodziców, zmarłych w Indiach 10 lat wcześniej, a tak naprawdę rozliczyć się wreszcie z tragiczną przeszłością osieroconego dziecka.
Dziewczęta przepełnione są romantycznymi wizjami przyszłości. Rose, choć narzeczonego widziała zaledwie cztery razy, wierzy w idealne życie oddanej żony, jakie ją tam czeka. Choć serce pęka jej z żalu, zdecydowała się porzucić kochających rodziców, a zwłaszcza ciężko chorego ojca, bo czuje, że go już nie zobaczy. Tor, choć tłamszona przez okropna matkę z powodu lekkiego nadmiaru kilogramów, wciąż wyobraża sobie idealną miłość z superfacetem i zakochuje się na śmierć w każdym napotkanym mężczyźnie. Viva zaś, odwrotnie niż jej podopieczne, odrzuca wszelkie uczucia, aby kolejny raz nie zostać porzuconą. Przed laty bowiem, matka po tragicznej śmierci męża i starszej córki, odesłała ją do Anglii. Nieszczęśliwą, przerażoną dziesięciolatkę umieściła w szkole z internatem, z której nie zabierał jej nikt, nawet na święta.
Nasze dziewczyny odbywają niezwykłą podróż przez Kanał Sueski. Takie pasażerki złośliwie nazywano wtedy „Flotą rybacką' bo wybierały się za granicę, by złowić męża(w Indiach dramatycznie brakowało białych kobiet). Spotykają wielu panów, a zwłaszcza przystojnego lekarza okręgowego, Franka. A potem poznają życie angielskich bogaczy w Bombaju tuż przed wielkim buntem Hindusów. Rose trudno dogadać się z mężem, który stopniowo ujawnia swoje tajemnice. Musi wybrać czy walczyć o swoje małżeństwo, czy wrócić do domu. Tor wdaje się w tragiczne romanse. Viva zaś przypadkiem wplątuje się w niebezpieczną rozgrywkę hinduskich spiskowców i ledwo uchodzi z życiem. Pomocna dla wszystkich trzech jest ich przyjaźń i wzajemne wsparcie.
To były pasjonujące czasy, wydarzenia i idee. Autorka przedstawia wszystko bez maniery "wszystkowiedzącej" skoro już znamy rozwój wydarzeń. Łatwo tez polubić jej bohaterki, choć losy każdej z nich potoczyły się zupełnie inaczej, niż oczekiwała. Rose uczy się niełatwego życia żony żołnierza, Tor nabiera rozumu a Viva zbiera się na odwagę, by stawić czoło przeszłości.
No i są Indie. Straszne, bezlitosne, niepojęte, ale tak pociągające, że miałam ochotę spakować sandały i dwie sukienki oraz środek na biegunkę i wyruszyć do tego kraju na wschód od słońca. Oczywiście wolałabym odbyć podróż luksusowym statkiem, gdzie można spotkać ciekawych współpasażerów i na kilka tygodni zapomnieć o codzienności. Któż jednak odbywa jeszcze wielotygodniowe wojaże?

Wydawnictwo: Zysk i S-Ka


Gaina

 

 

 

Poprawiony: sobota, 24 maja 2014 13:27