Tai chi - moje hobby Drukuj Email
Wpisany przez Zofia Zubczewska   
sobota, 05 września 2009 12:08

Tai chi – moje hobby

 

Od pięciu lat jestem na emeryturze i od pięciu lat trenuję tai chi.

 

 

Jakie odczuwam efekty tych treningów?

Pierwszy, który zauważyłam już po trzech miesiącach ćwiczeń było znikniecie zawrotów głowy. Miewałam je, szczególnie rano, toteż wstając łóżka zataczałam się lekko. Następnie rozluźniły się wyraźnie moje stawy: barki, biodra, kolana i kostki. Mam teraz 63 lata. Mogę kucnąć trzymając całe stopy na podłodze tak nisko, że pośladkami dotykam ziemi.  Mogę klęczeć całymi godzinami, siedząc na własnych piętach. W tej właśnie pozycji bawię się z moimi wnuczkami, dzięki czemu unikam schylania się, tak wyczerpującego dla kręgosłupa. Mam silne i sprawnie działające nogi. W te wakacje ganiałam się z pięcioletnim  Jasiem, trzymając jego młodszą siostrę, trzyletnią Basię, „na barana”. Zmęczyłam się nie bardziej niż moje wnuczki.

Kolejnym dosyć szybko zauważalnym efektem systematycznych ćwiczeń, było lekkie schudnięcie, jakieś trzy kilo. Zeszczuplałam zwłaszcza w talii. No i stopniowo przestałam się przeziębiać.  Doszło do tego, że tej zimy ani razu nie zaraziłam się katarem od dzieci ( w minionych latach musiałam zaliczyć przynajmniej jeden napad koszmarnego kataru przyniesionego przez wnuczka z przedszkola).

Tai chi pomogło mi miękko przejść ze świata przepracowanej dziennikarki w świat wyluzowanej emerytki. Taki jednak efekt daje każde hobby, które pochłonie naszą uwagę. Niech o tym pamiętają osoby zbliżające się do emerytury z obawą, że po zakończeniu pracy zawodowej nie będą wiedziały, co ze sobą począć. Niech tez pamiętają, że każdy rodzaj aktywnego ruchu podnosi nastrój.

Wielu ludzi uważa, a także się o tym mówi, że tai chi pomaga na wszystko. Niestety tak nie jest. Treningi tai chi nie pomogły mi np. na mój wieloletni, nawracający,  zdrowotny problem – są nim bóle biodra i nogi. Ich powodem jest tzw. zrotowana miednica – jak mawiają masażyści- czyli lekkie zwichnięcie stawu łączącego miednicę z kręgosłupem. Powoduje to ból biegnący od pośladka przez łydkę do podeszwy stopy. Pomaga masaż polegający na nastawieniu miednicy (nie każdy masażysta potrafi go wykonać) i odpowiednie ćwiczenia, inne niż tai chi ale to już inna bajka…

Na czym polega tai chi?

Są to ćwiczenia wykonywane na stojąco, które trudno opisać. Macha się bowiem i krąży rękami, jednocześnie krocząc na ugiętych nogach i kopiąc. Wszystkie ruchy wyglądają na bardzo proste, lecz dla nas Europejczyków są tak nieoczekiwane, że trudno jest się ich nauczyć.

Przede wszystkim Europejczyk przystępując do gimnastyki prostuje się i napina mięśnie. U Chińczyków jest dokładnie odwrotnie. Należy rozluźnić stawy i mięśnie. Stoimy mocno na całych stopach lecz nasza klatka piersiowa jest lekko zapadnięta, ręce i ramiona zwisają luźno, kolana są ugięte. Spróbujcie tak stanąć, tak się rozluźnić, pamiętając przy tym, że do czubka waszej głowy jest przymocowany sznureczek, który ciągnie ją do góry, do sufitu.

Tak, nie ma co ukrywać,  początki tai chi są naprawdę ciężkie, by nie powiedzieć zniechęcające, dlatego warto na kurs zapisać się z koleżanką. Jest raźniej. Męka trwa około dwóch miesięcy, tymczasem jednak zaczyna się już odczuwać dobroczynny wpływ tai chi na kondycję, a wkrótce przychodzi też zadowolenie z poprawnego opanowania ćwiczeń, czyli form tai chi.

Formy zdrowotnego tai chi wywodzą się z form bojowych. (Twórca tai chi, Chen Wangting był dowódcą wojsk jednej z chińskich prowincji i mistrzem walki halabardą). Do nich dołączona została kontrola środka ciężkości, kontrola oddechu i ruch, który nazywany jest czasem masarzem wewnętrznym, dzięki któremu limfa i energia krążą bez przeszkód po całym naszym ciele. Ćwiczenia wykonywane są na ugiętych kolanach.  Ruchy falujące, miękkie, kocie. Ich źródłem nie są mięśnie lecz umysł, skupiony wyłącznie na sobie. A siłą, która generuje ruch np. ręki nie są jej mięśnie, lecz mięśnie okolic talii. Ruch zaczyna się tutaj, w mięśniach brzucha i przenosi na rękę. Po ugięciu następuje wyprostowanie, po wahnięciu do przodu, wahniecie w tył  przypominające ruch fali cofającej się z plaży. Bardzo to jest przyjemne i relaksujące, ale dla widza nieświadomego sztuki tai chi, ukryte. Nie widzi on rozluźnienia całego ciała, oddechu zgranego z rodzajem ćwiczenia, napięcia, które pojawia się w obrębie talii.

Jak się nauczyć?

         Uważam, że najlepiej pod kierunkiem nauczyciela. Ja chodzę na treningi odbywające się w Warszawie w szkole przy ulicy Niskiej róg  Karmelickiej. Zajęcia odbywają się dwa razy w tygodniu we wtorek i czwartek o godzinie 19.30. Prowadzi je pan Andrzej Braksal, instruktor tai chi oraz kung-fu, prezes Polskiego Związku Wushu, a także autor książki: ” Tai chi chan – chińska sztuka walki medytacji i zdrowia”. Do grupy prowadzonej przez niego można się przyłączać przez cały rok, w każdej chwili.

        W księgarniach, także internetowych można kupić podręczniki i płyty do treningu tai chi. Są one pomocne w początkowej fazie nauki, korzystałam z nich aby wyćwiczyć i utrwalić poszczególne formy, nic jednak nie zastąpi instruktora. Jak już  bowiem wspomniałam, formy tai chi wywodzą się z form walki. Ruch wykonujemy wtedy dobrze, gdy rozumiemy ich bojowy aspekt, a to wytłumaczyć nam może tylko nauczyciel, gdyż prawdziwe zastosowanie formy jest w tai chi ukryte i nieoczywiste. Przez to jednak tym bardziej pociągające.

                                                                                                                                             Zofia Zubczewska

 


{


Poprawiony: piątek, 10 stycznia 2014 19:01