Robię swoje Drukuj Email
Wpisany przez Barbara Witkowska   
czwartek, 25 czerwca 2009 09:56
Robię swoje

Rozmowa z Pawłem Wasiem - artystą- jubilerem z Błonia, mistrzem złotnictwa, projektantem i wykonawcą ekskluzywnej biżuterii. Laureatem I miejsca Ogólnopolskiego Konkursu Złotników „Złoto i Srebro w Rzemiośle” (Warszawa  2008) oraz I miejsca w Ogólnopolskim Konkursie Złotników i Jubilerów „Bursztynowe Rzemiosło 2008”, „Amberif 2008”.

BW
: Co skłoniło młodego człowieka do uczenia się fachu złotnika-jubilera?

PW: Mój tata jest zegarmistrzem, najpierw uczyłem się więc zegarmistrzostwa. Miałem 18 lat, w zawodzie był wówczas taki etap, że trzeba było dorabiać części do zegarków. Bardzo mnie to intrygowało. Późnej pokazały się w naszej pracowni złote zegarki- stare, kieszonkowe…I tak mi się spodobały, że dosłownie oszalałem na ich punkcie! Ale momentem przełomowym okazał się mój pierwszy kontakt z autentyczną starą biżuterią. Pamiętam, że pojechałem do Warszawy , szedłem Nowym Światem i trafiłem na antykwariaty ” Desy”. Zatrzymałem się przed jednym z nich i kiedy na wystawie zobaczyłem biżuterię stylizowaną na carską Rosję,  dosłownie „wbiło mnie w chodnik”. Stałem, patrzyłem się na  biżuteryjne cacka i  dobry moment nie mogłem złapać tchu. Właśnie wtedy postanowiłem zostać jubilerem.

BW: I został Pan!

PW: Nie tak od razu. Początkowo w ogóle wydawało się, że nigdy nie zgłębię sekretów złotnictwa. Byłem uczniem liceum i wszystkie drzwi do złotnictwa zdawały się przede mną zamknięte. Nie było dostępu do fachowej literatury, trudno było gdziekolwiek uzyskać informację, jak takie  biżuteryjne cacka się robi?

Pytałem, szukałem, w końcu   ,idąc po nitce do kłębka , trafiłem na praktykę do p. Michała Śniegockiego- Starszego Cechu Złotników w Warszawie, który specjalizował się w wytwarzaniu replik starej biżuterii. To u niego zdobyłem pierwsze szlify jubilerskie i poznałem różne, stare techniki złotnicze. U mistrza Śniegockiego terminowałem  3 lata. Do 1997 r., kiedy to otrzymałem dyplom czeladniczy i otworzyłem w Błoniu własną pracownię. W 2001 r. zdobyłem  papiery mistrzowskie i od tamtego czasu już sam doskonalę się w tym fachu.

altBW: Tak trochę na uboczu, bo w 20-tysięcznym Błoniu?

PW: Mam wiele propozycji otwarcia pracowni złotniczej w Warszawie, ale jestem lokalnym patriotą Błonia i nie zamierzam tego zmieniać. A kontakt z szerokim światem utrzymuję uczestnicząc w  prestiżowych konkursach złotniczych, na których każdy z nas stara się pokazać środowisku, ile w tym zawodzie  potrafi.

BW: Pamięta Pan swoją pierwszą pracę jubilerską?

PW: Oczywiście, mam ją do dziś! Jest to pierścionek z cytrynem, w gładkiej oprawie, który znajduje się  na wystawie w moim sklepie. Mam zresztą na niej i inne pierścionki, które zrobiłem wtedy, gdy uczyłem się jeszcze zawodu.

BW: Ma Pan swoje ulubione techniki złotnicze?

PW: Każdy  wyrób, który bierze udział w konkursie, staram się wykonać najtrudniejszą z technik, jakie  w złotnictwie istnieją. Taką techniką jest np. nakładanie emalii na gorąco. W trakcie jej nakładania temperatura rozpuszczonej emalii jest bardzo bliska temperaturze topienia się złota- nad kształtem którego pracuję wcześniej tygodniami! Wystarczyłoby więc, że przez moment zadrży mi ręka i złoty przedmiot  jest zniszczony. Złotnicy tej techniki bardzo nie lubią, dla mnie jest ona fascynującym wyzwaniem. Lubię też np. welbletowanie- polegające na łączeniu ze sobą 2 materiałów -  srebra i złota, które ze względu na różną twardość,   w trakcie obróbki zupełnie  inaczej się zachowują.

BW: Które cechy charakteru pomagają Panu w pracy jubilera , a które” wręcz przeciwnie”?

PW: Pomaga mi przede wszystkim cierpliwość! Zawsze byłem cierpliwy i uparty, bo jak już coś zacząłem, to musiałam skończyć. A przeszkadza?

-Jest cecha z którą mam problem- bo w żaden sposób  nie mogę oddać przedmiotu, który mi się jeszcze nie podoba. Bywa więc, że przedmiot jest  już skończony, a ja go ciągle poprawiam. Właśnie to najbardziej mnie męczy!

BW: -Czy stworzenie warsztatu złotniczego jest kosztowną inwestycją? Da się to zrobić bez pomocy rodziców?

PW: Muszę powiedzieć, że narzędzia używane w złotnictwie są potwornie drogie. Pewnie, że każdy by chciał, żeby przyjechał jakiś dobry wujek i wyposażył go we wszystko, co potrzebne w tym zawodzie, ale tak nie jest. Ja na każde narzędzie musiałem sam   zapracować , a wszystko, co mam w swojej pracowni kompletowałem latami. To  bardzo precyzyjne narzędzia rzemieślnicze  wykonane z różnych stali szlachetnych. No i , jeżeli chce się robić rzeczy piękne i niepowtarzalne, trzeba dysponować bardzo szeroką gamą różnych młoteczków, kowadełek, frezików…Czasami zdarzało się, że jakiegoś narzędzia nie miałem, wtedy na dany przedmiot  musiałem poświęcić dużo więcej czasu i robić go przy pomocy tych narzędzi, które mam.

BW: Skąd czerpie Pan inspiracje do swoich prac?

PW: Największym źródłem natchnienia jest dla mnie przyroda. Bardzo inspirują mnie pszczółki, motyle, najróżniejsze żuczki…No i oczywiście wszelkiego rodzaju kwiaty, listki, źdźbła trawy, które staram się wykonywać tak, by wyglądały w biżuterii jak żywe. Proszę zobaczyć, tu  np. jest moja nowa praca, przedstawiająca królową szerszeni, która będzie miała skrzydełka wysadzane diamencikami. Złoty odwłok jest już gotowy, czeka tylko na pokrycie emalią. Emalia, w trakcie jej nakładania, będzie rozgrzana do +740 st. Muszę to zrobić w ułamku sekundy, bo wystarczy lekki e zawahanie i  przedmiot byłby stopiony ! Złota królowa szerszeni siedzi na źdźbłach trawy, które uginają się pod jej ciężarem. W tle, w złotej blaszce ,wytnę też plaster miodu, w którego „woskowych komorach” umieszczę bursztyn imitujący krople miodu…

BW: Ile Panu zajmuje wykonanie takiej pracy?

PW: By zrobić to perfekcyjnie potrzebuję około 2 miesięcy. Nie robię tego bez przerwy, bo muszę też prowadzić pracownię i sklep, ale zajmuje mi to średnio około 4 godzin dziennie.

Następną pracą, którą robię dla swojej klientki będzie  secesyjna ważka, przy wytwarzaniu której zastosuję , też bardzo  trudną, technikę emalii witrażowej. Zrobię to z przyjemnością, bo kocham styl secesyjny i uważam go w złotnictwie za najpiękniejszy.

BW: Czy w polskich warunkach kupowanie biżuterii to gest romantyczny, czy lokata kapitału?

PW: Większość zamówień , to kupowanie biżuterii na miarę (również emocji zamawiającego!) z wielkim naciskiem, by na świecie było takich przedmiotów koniecznie „sztuk jeden”. Myślę więc, że gros biżuteryjnych zakupów, to gest romantyczny . Chociaż są ludzie, którzy widzą w tym też lokatę kapitału, ale wówczas  łatwiej przecież kupić sobie w banku złote sztabki- tzw. lokatówki.

Zauważyłem też, że dziś wielu ludzi znowu zaczyna szanować złoto. Potracili bowiem duże pieniądze na giełdach, lokatach i odkryli, że lokowanie w złocie daje im większą stabilizację finansową.

altBW: Złotnictwo, jak  każda dziedzina sztuki użytkowej podlega sezonowym modom. Zauważa je Pan?

PW: Generalnie,  moda złotnicza nie zmienia się zbyt szybko. Owszem, są mody sezonowe, np. teraz modne jest  białe złoto. (Wydaje mi się, że  dzięki , lansującym je, kolorowym magazynom?) Zdarzają się też okresy, kiedy jest dużo zamówień na przedmioty w platynie. Niektórzy złotnicy poddają się rynkowi i robią to, co się w danym momencie najlepiej sprzedaje. Ja-nie jestem tym zainteresowany. Robię swoje! Cały czas mam też klientów, którzy  kupują biżuterię stylizowaną na starą-szlachetną i bez ekstrawagancji. Zresztą takiej stylizowanej na plemienną, choć dziś modna, nie robię.

BW: Maj to tradycyjne „miesiąc amorycznych uniesień”. Gdyby miał Pan nieograniczone możliwości techniczne i materiałowe, jaki typ biżuterii stworzyłby Pan „na cześć majowej miłości”?

PW: Na pewno byłaby z rubinem, kamieniem który kojarzy mi się z miłością, a nosi nazwę „ gołębia krew”. Jego czerwień jest tak delikatna i subtelna, że w swej szlachetności nieporównywalna z niczym innym. Zrobiłbym z niego pierścionek lub kolczyki, dodając do tego jakieś delikatne brylanciki. Taki  „brylantowy piasek”, który nie zdominowałby rubinu, a dodał mu jeszcze większego blasku. Rozbudowałbym to w jakiś motyw roślinny, np. kwiat ,a ponieważ przy brylantach używamy białego metalu, to oprawa byłaby w srebrze, platynie lub  w białym złocie…


Rozmawiała: Barbara Witkowska


Poprawiony: piątek, 10 stycznia 2014 21:08