"Hitchcok" - recenzja z filmu Drukuj Email
Wpisany przez Gaina   
wtorek, 12 marca 2013 16:08
 „Hitchcock" - recenzja z filmu

Żona geniusza.
Trochę żałuję, że mistrz nakręcił ponad 50 lat temu „Psychozę”, choć wszyscy mu mówili, że widzowie nie zechcą oglądać makabrycznej opowieści o seryjnym mordercy. Ja wolę wcześniejsze filmy Hitchcocka, w których piękne blondynki, zawsze starannie uczesane i ubrane, uwodziły nie mniej eleganckich mężczyzn i wszystko zawsze kończyło się nappy endem. Dziś trudno znaleźć film czy serial, który nie pokazywałby krwi, trupów, odciętych członków czy wyrafinowanych tortur.
Jednak wcale nie historia powstawania najsłynniejszego filmu Hitchcocka stała się tematem goszczącej właśnie w naszych kinach biograficznej opowieści. Może to przez cudowną Helen Mirren grającą Almę, o wiele ciekawszy od filmowej kuchni arcydzieła okazuje się wątek udziału niedocenianej żony geniusza. Momentami miałam wrażenie, że oglądam ekranizację… książki pani Wałęsowej!  
Jest rok 1960. Mistrz suspensu, Alfred Hitchcock (w tej roli nieco rozczarowujący Anthony Hopkins) właśnie zbiera zasłużone laury za swój kolejny elegancki i wysmakowany film szpiegowski „Północ, północny zachód” z pamiętną sceną uwodzenia niewinnego bohatera w pociągu, oczywiście przez urodziwą blondynkę, ulubioną postać reżysera. I Hitchcock jest jedyną osobą, której to nie cie
szy. Przeciwnie, mistrz popada w melancholię, czuje się wypalony, powielający samego siebie. Życzliwi przyjaciele radzą mu nawet, by odszedł na emeryturę – ma już przecież 60 lat! On jednak nie zamierza odpoczywać, wręcz przeciwnie, chce zadziwić wszystkich dziełem nowatorskim, traktującym o temacie, jakiego kino dotąd unikało – krwawą opowieścią, opartą na faktach o seryjnym mordercy kobiet, którego pierwszą ofiarą była jego nadopiekuńcza matka.
Szefowie studia filmowego nie wierzą w powodzenie pomysłu, reżyser musi zastawić dom, by zdobyć fundusze. Ma kłopoty z aktorami, scenariuszem, dystrybucją, a nade wszystko – wiarą w powodzenie przedsięwzięcia. Jako że wiemy od początku, jak to się skończyło
– „Psychoza” uznawana jest przez krytyków za kamień milowy w dziejach kina - mało nas to przejmuje. Aktorki, które podobno tak prześladował, są jakoś mało wyraziste, choć grają je dwie hollywoodzkie piękności: Scarlett Johansson i Jessica Biel.
Jedyną ciekawą osobą jest tu Alma, wieloletnia żona Hitchcocka. Nie miała z geniuszem łatwego życia. Znosiła jego humory, megalomanię, momenty załamania przeplatane kompulsywnym objadaniem się i zauroczenia posągowymi blondynkami. Choć pomagała Hitchcockowi przy każdym dziele, jej nazwisko pojawia się wśród scenarzystów tylko wczesnych filmów męża. Zawsze w cieniu, lekceważona i niedoceniana.
A jednak Alma, jak to zazwyczaj z żonami bywa, stała za nim cierpliwie, by podeprzeć geniusza, gdy się chwieje. Skąd my to znamy? Ile kobiet cierpliwie, choć z politowaniem przygląda się własnemu mężowi, gdy ten ślini się na widok jakiejś młódki i pręży tors. W domu trzeba będzie mu nasmarować potem plecy lekarstwem, gdy je sobie nadweręży. Jedynym objawem buntu stał się dla Almy czerwony, wyzywający kostium kąpielowy, choć istniała groźba, że nie będzie miała go gdzie zamoczyć, gdy przepadnie ich piękny dom z basenem. Na pewno jednak zniosłaby i to. Na szczęście, jak wiadomo, mistrz po sukcesie „Psychozy”nakręcił jeszcze kilka filmów, w tym najczęściej dziś chyba oglądane i kojarzące się najbardziej z jego nazwiskiem „Ptaki”. A tam zagrała kolejna zimna blondynka, którą mógł sobie prześladować , dyskretnie pilnowany przez żonę.

Gaina

Dystrybucja: Imperial - Cinepix
 


Poprawiony: piątek, 10 stycznia 2014 17:47