"Wesele w Sorrento" - recenzja z filmu Drukuj Email
Wpisany przez Gaina   
sobota, 16 lutego 2013 11:36
„Wesele w Sorrento” - recenzja z filmu

Dzielna Dunka trafia do raju
To film dla wszystkich kobiet po przejściach. Daje nadzieję, że i im może jeszcze coś dobrego przytrafić się w życiu: słońce zaświeci po deszczu, a radość przyjdzie po bólu, j
ak w znanej piosence. Wiadomo, że nie zawsze tak bywa, ale cóż nam szkodzi pomarzyć o późnej miłości w cytrynowym gaju z widokiem na Wezuwiusza.
 
altWiadomo, że jak się w życiu wali, to wszystko po kolei. Kiedy fryzjerka Ida walczyła z rakiem, jej mąż, Leif znalazł sobie inną, bo nie mógł patrzeć na chorą żonę. Ida jednak to kobieta o mocnym charakterze. Wprawdzie trochę trzepnie ją widok własnego męża z kochanką bez majtek na jej własnej kanapie, ale ochłonie i będzie usprawiedliwiać go nawet przed synem. Nade wszystko zaś nie chce swoimi smutkami zepsuć wesela córki. Wkłada więc blond perukę na głowę łysą po chemioterapii i leci do Włoch. Pech jej jednak nie opuszcza. Na parkingu uszkadza samochód ojca narzeczonego córki, który okazuje się wyjątkowym gburem i palantem (aż trudno uwierzyć, że rolę tego ponuraka zagrał Pierce Brosnan). Potem ginie jej walizka ze wszystkimi rzeczami, a wiarołomny mąż jak gdyby nigdy nic zjawia się z w Sorrento z kochanką, śliczniutką i milutką dla każdego.
Ida jednak wciąż się nie poddaje. Kupuje nową, czerwoną suknię, jakiej nie miała nigdy dotąd i podnosi wysoko głowę. Nic nie idzie tak, jak powinno w czasie tego wesela, ale trzeba je przetrwać, robić dobrą minę do złej gry, wspierać dzieci i żyć dalej.
Nie jest to najbardziej romantyczna z romantycznych komedii, jakie widziałam. Jej twórcami są Duńczycy: Susanne Bier (reżyseria) i Anders Thomas Jensen (scenariusz) oraz bardzo ceniona w Danii aktorka i piosenkarka Trine Dyrholm – osoba wręcz posągowa. Humor jest tu trochę gorzki i zjadliwy, bo jak tu się śmiać z kobiety, która straciła włosy w trakcie leczenia i przekręciła jej się peruka. Bardzo łatwo za to polubić główną bohaterkę i utożsamiać się z nią. Chciałabym mieć tyle hartu ducha i tolerancji dla bliźnich, nawet dla przygłupiego męża (gdy syn pyta matkę, dlaczego właściwie kiedyś wyszła za ojca, ona po namyśle potrafi przypomnieć sobie tylko jedną jego zaletę: Leif umie zachować się przy stole). Ciekawa jestem, jakie zalety mężów pamięta jeszcze każda z nas i co tak naprawdę zdecydowało, że zgodziłyśmy się kiedyś ich poślubić.
Ida bierze życie takim, jakie jest. Daje się nieść prądowi, nie traci równowagi ani godności. Trudno jej jednakże zaakceptować nagłą odmianę i uwierzyć, że pożyje sobie jeszcze zbierając cytryny, pływając w ciepłym morzu i odwzajemniając zakochane spojrzenia przystojnego mężczyzny, który wcale nie jest takim gburem, jak sądziła na początku.

Dystrybucja: Gutek Film.

Gaina
Poprawiony: piątek, 10 stycznia 2014 17:43