W kuchni weź zdrowie we własne rece Drukuj Email
Wpisany przez lek.med.Jacek Giovanoli - Jakubczak   
poniedziałek, 11 maja 2009 21:20

W kuchni weź zdrowie we własne ręce

Jeżeli cały świat składa się z energii i wszystko ma wpływ na wszystko, to nie można lekceważyć wpływu diety na nasze zdrowie. 

Mechanicznie powielamy schematy żywienia naszych mam, czy babć, nieco tylko zmodyfikowane, tak, by zapewniały nam wygodę i szybkość w gotowaniu. Nie wybieramy diety, po prostu robimy to, co inni. Ale nie jesteśmy jednakowi, co jednym służy, może być zabójcze dla innych. Jednak takie wyczulenie przychodzi dopiero, gdy pojawia się choroba i niedomagania zmuszają nas do wsłuchiwania się, co mówi nam nasze ciało. Ja proponuję zacząć słuchać ciała, gdy jest sprawne i zdrowe, aby móc jak najdłużej utrzymać ten cudowny stan. To nie przypadek, że wiele osób nawołuje do dbania o ciało – świątynię duszy poprzez dietę i ćwiczenia.  

      Dieta to świadome nawiązanie kontaktu z ciałem

     Uczy ona wsłuchiwać się w sygnały płynące z naszego wnętrza, początkowo na planie fizycznym, a  jest to już wstęp do praktykowania uważności (jestem TU i TERAZ) – bardzo ważnej cechy człowieka świadomego. Nawet najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku. Wybór diety jest takim pierwszym krokiem. Można go zrobić lekko, bez wysiłku, bo nic nie dokładamy do naszych obowiązków – przecież codziennie spożywamy posiłki – a tylko bardziej skupiamy na nich uwagę. Uczmy się wybierać to, co jest dla nas najlepsze z morza szerokiej oferty produktów spożywczych współczesnego świata. Mocniej i świadomie zaznaczamy własną tożsamość, bowiem jesteśmy tym, co jemy (i co myślimy!). Zadziwiające, prawda?

Układ pokarmowy jest największą powierzchnią, jaką stykamy się ze światem zewnętrznym. Komórki układu pokarmowego i krwionośnego wymieniają się, wmontowując w całość naszego organizmu cząstki przetworzonej żywności. Tak więc, to co jemy, nie znajduje się tylko w naszym brzuchu, ale jest też i we krwi, która roznosi życiodajny pokarm do wszystkich narządów wewnętrznych i wszystkich komórek. O tym fakcie nieomylnie wiedzą alergicy, którzy po zjedzeniu uczulającego ich  pokarmu „widzą” go w postaci wysypki na skórze. O tym wiedzą chrześcijanie, gdyż w znaczeniu symbolicznym przyjmują w siebie ciało i krew Chrystusa pod postacią chleba i wina. Wiemy o tym od dawna, choć nie uświadamiamy sobie tego, na co dzień. Rutyna i nawyki  usypiają naszą świadomość.

Jesteśmy tym, co jemy

Sposób odżywiania jest odbiciem naszej świadomości. Zatem zmieniając sposób odżywiania, zmieniamy też w jakiś sposób naszą świadomość. Jeżeli nasz sposób odżywiania jest niewłaściwy, to wcześniej czy później nasze ciało przekaże nam tę informację w postaci „choroby”. Chore, a więc niezrównoważone ciało oznacza zawsze niezrównoważoną psychikę – blokady, ciernie, kompleksy. Jak w takim stanie ciała i ducha człowiek może być prawdziwie wolny i szczęśliwy? Otulony w przywiązania i racjonalizacje nawet nie zawsze zdaje sobie sprawę, że coś jest nie tak. Zmęczenie kładziemy na karb przepracowania, dolegliwości układu pokarmowego – na ogólną słabość naszej kondycji, apatię i zniechęcenie - na długą zimę i brak słońca. Wszystko to wydaje się nam jak najbardziej normalne, bo inni ludzie wokół nas maja podobne problemy. Uznajemy wiec taki stan za normę. Ale to nie jest norma nawet dla naszych czasów (tutaj powtórzę za Hufelandem: „wiek świata nie ma wpływu na długość i jakość życia człowieka”). To my sami decydujemy o własnej kondycji i to kilkakrotnie w ciągu dnia nie zastanawiając się nad tym,  gdyż jesteśmy tym, co jemy i jakie mamy myśli – nastawienie do siebie, ludzi i otaczającej nas rzeczywistości. Wydawać by się mogło, że to stwierdzenie zbyt upraszcza cały problem, ale w istocie cały organizm człowieka działa według genialnie prostej zasady: przyjmować to, co podtrzymuje życie i przetwarzać na łatwo przyswajalne cząstki, po to, by wmontowywać je jako budulec odżywiający i odbudowujący, a odrzucać to, co zużyte, uszkodzone lub toksyczne. Tak więc, nie sposób przecenić znaczenia pożywienia dla jakości naszego życia w ogóle. Trudno wyobrazić sobie obłożnie chorego cieszącego się pełnią życia lub reumatycznie cierpiącą osobę, która cieszy się na pełen aktywności fizycznej dzień. Człowiek jest obecnie tak schorowany, że z wdzięcznością sięga po tony farmaceutyków, wierząc, że to jest jedyna droga do zdrowia. Tym samym dajemy wyraz przekonaniu, że zdrowie jest gdzieś poza naszym zasięgiem i musi być nam dane. Jemy (!) lekarstwa wierząc, że nam pomogą, a zupełnie pomijamy właściwości codziennego pożywienia. Jemy (!) pożywienie kilka razy dziennie absolutnie nie rejestrując analogii do lekarstwa.

        Co jeść, by czuć się dobrze

         Niektóre pokarmy powodują dolegliwości ze strony układu pokarmowego, a inne nie. Ten fakt zwrócił moją uwagę na codzienne pożywienie i pojawiło się pytanie: co jeść, by zawsze czuć się dobrze? Produkty, nazywane obecnie produktami zdrowymi, być może spełniają warunki norm dla określonego rodzaju żywności i jest to żywność czysta  mikrobiologicznie, ale czy przez to jest korzystna dla naszego organizmu? Ładne opakowania maskują fakt, że do naturalności tym pokarmom daleko. Jesteśmy bombardowani reklamą wciąż nowych i coraz zdrowszych produktów, ale używając ich, jakoś zdrowia nam nie przybywa. Tak więc, nie sposób nie zauważyć, jak ważne dla człowieka jest jedzenie. Jak bardzo się zmienimy, rozwiniemy zarówno fizycznie, jak i duchowo – zależy wyłącznie od nas.

         Od czego zacząć?

Pierwszy powinien być świadomy wybór chęci zmiany naszego życia na lepsze, a dopiero potem określamy dalsze nasze działania, zarówno psychiczne, jak i dietetyczne. Wtedy widzimy sens zmian, rozumiemy je i wyrzeczenia przestają być wyrzeczeniami. Wzięcie odpowiedzialności za swoje życie, za ciało i umysł, za własną kondycję zdrowotną nie jest wtedy żadną uciążliwością. Łatwo przechodzimy do nowego stylu życia, jedzenia, myślenia. Ten proces może trwać całe lata i przebiegać na dobrą sprawę niedostrzegalnie, bo jednorazowo zmianie ulegają jedynie jakieś codzienne drobiazgi. Ale co się dzieje, gdy nie mamy łagodnej drogi i musimy odpowiedzialność za samych siebie przejąć z marszu, bez przygotowań w postaci dojrzewania świadomości. Takim stanem według mnie jest celiakia lub nietolerancja glutenu. Tu nie ma wyjścia, koniecznie trzeba  żyć świadomie. To rodzaj terapii wstrząsowej. Nie ma odroczenia zapłaty na dłuższy czas (zwykle skutki błędów żywieniowych objawiają się po trzydziestce, kiedy skumuluje się ich dużo, a siły odpornościowe  organizmu już sobie nie radzą tak sprawnie jak wcześniej) ciało informuje nas wtedy bardzo szybko i dokładnie. Nie ma na kogo zrzucić odpowiedzialności za własną „inność”, na którą nie ma lekarstwa w postaci tabletek. Tutaj nie ma łatwego wyjścia i jedyne co można zrobić to wziąć zdrowie we własne ręce. Dosłownie, w kuchni.

 

 

Własne troskliwe dłonie, lub dłonie naszych rodziców, przygotowujące posiłek poprowadzą nas ku zdrowiu.

 

 Lek.med.Jacek Giovanoli-Jakubczak - VEGA MEDICA