Chorzy z Alzheimerem będą mieli gorzej ! Drukuj Email
Wpisany przez Zofia Zubczewska   
czwartek, 19 stycznia 2012 12:13
Chorzy z Alzheimerem będą mieli gorzej
 
Pacjenci cierpiący na chorobę Alzheimera to osoby całkowicie bezradne, nie zdolne do obrony, a tymczasem mocno oberwały od rządu polskiego. Ten dotkliwy cios zadano im, wprowadzając zmiany na liście leków refundowanych. Za sprawą tych zmian koszt terapii najskuteczniejszym lekiem, jedynym podawanym w postaci plastra, wzrósł z 70 złotych miesięcznie do 250.
 
Zdrożały plastry na Alzheimera
Niemiecki psychiatra, Alois Alzheimer już w 1906 roku opisał zaburzenia psychiczne, które później nazwane zostały jego nazwiskiem, jednak dopiero w 1993 roku znaleziono lek, który aktywnie działając na mózg, ma rzeczywisty wpływ na obraz choroby. ChA polega bowiem na postępującej degeneracji funkcji poznawczych mózgu. Pierwsze objawy to pogarszająca się pamięć, gubienie się w dobrze znanym otoczeniu; następnie niezdolność logicznego myślenia, liczenia, uczenia się; a wreszcie całkowita bezradność, nazywana otępieniem. Objawom tym towarzyszą bardzo przykre zmiany w zachowaniu chorych, są to przede wszystkim urojenia, nieufność, niepokój i wzrastająca agresywność.
Lekarze od dawna wiedzą, że utrata funkcji poznawczych mózgu polega na zaniku komórek nerwowych i komunikacji między nimi, czyli neuroprzekaźnictwa, które odbywa się za pomocą neuroprzekaźników, specjalnych substancji wydzielanych właśnie przez komórki nerwowe. Ponad to niedobór najbardziej znanego neuroprzekaźnika, acetylocholiny u ponad 50% pacjentów jest przyczyną zaburzeń zachowania (agresja) i psychopatii (urojenia). Niestety, mimo tej wiedzy choroba Alzheimera jest ciągle nieuleczalna, a postęp w jej leczeniu polega na opracowaniu leków wpływających na wspomniane neuroprzekaźnictwo, dzięki czemu poprawiają się funkcje poznawcze mózgu (pamiętanie, myślenie, orientacja) oraz zachowania chorych. W Polsce zarejestrowane są dwa takie leki: rywastygmina i donepezil. Leki te podawane są w postaci kapsułek, ale najnowszym i najlepiej działającym jest rywastygmina transdermalna, czyli w postaci plastrów przyklejanych na skórę. Rywastygmina w tej postaci przyjęta została z zachwytem przez lekarzy i chorych, jako wyraźnie poprawiająca stan pacjentów, najlepsza z leków.
W zeszłym roku miesięczna porcja plastrów kosztowała 70 złotych, w tym roku, po wprowadzeniu ustawy refundacyjnej, aż 250 złotych. 

Ten, tak drastyczny wzrost ceny nastąpił na skutek tego, że lek został przeniesiony ze „swojej” grupy limitowej do grupy wspólnej dla wszystkich leków i ich postaci stosowanych w leczeniu chA. Zdaniem specjalistów zajmujących się chorobą Alzheimera oraz opiekunów ludzi chorych (sami chorzy nie są w stanie zabrać głosu w tej sprawie) była to decyzja niesłuszna, wręcz szkodząca zdrowiu osób z chA. Rywastygmina transdermalna zasługuje na wyjątkowe dofinansowanie. Jej wysoka cena sprawi, że sytuacja chorych na chA dramatycznie pogorszy się i to w sposób nieodwracalny.
 
Dlaczego plastry są takie ważne?
altNa konferencji prasowej, która odbyła się 18 stycznia 2012 roku profesor Andrzej Szczudlik (fot. z prawej) neurolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, wymienił terapeutyczne zalety plastrów. Powiedział, że lek w tej postaci jest skuteczniejszy i bezpieczniejszy niż lek przyjmowany doustnie. Dlaczego? Dlatego, ze jest wchłaniany przez skórę, z pominięciem przewodu pokarmowego. Z tej też przyczyny nie wywołuje objawów niepożądanych przede wszystkim nudności i wymiotów. Można go zatem podawać w wyższych, skutecznych dawkach, jego działanie utrzymuje się na tym samym poziomie przez całą dobę, bez skoków charakterystycznych dla działania tabletek, łagodzi objawy choroby i opóźnia jej rozwój.
Opiekunowie chorych podkreślali łatwość z jaką stosuje się plastry, po prostu przykleja się je na skórę pleców. Chorzy ludzie nie bronią się przed tym, nie boją się plastrów, czasem wręcz nie zwracają na nie uwagi. Z lekami doustnymi sytuacja jest zupełnie inna. Wcześniej czy później chory odmawia połknięcia leku, który naraża go na nudności. Broni się zaciekle przed próbami podania mu tabletki, uważając że opiekun usiłuje go otruć.
altRywastygmina transdermalna ma więc mnóstwo zalet, nie miała prawie żadnych wad do czasu aż zajęła się nią ustawa refundacyjna, podnosząc cenę. Lek zdrożał przeszło trzykrotnie, a zatem dla wielu chorych może okazać się niedostępny. Co się stanie gdy przestaną go przyjmować?
Profesor Maria Barcikowska (fot. z lewej) powiedziała, że konsekwencją rezygnacji z terapii transdermalnej jest bezpowrotne, trwałe pogorszenie stanu chorego oraz przyspieszenie inwalidztwa psychicznego i fizycznego.
altCzy to przyspieszenie ma znaczenie? Rywastygmina nie leczy przecież chA, na chorobę tę nie ma jeszcze lekarstwa.
Pani Edyta Długosz ( fot. z prawej) kierująca w Lublinie domem dziennego pobytu dla osób z chorobą Alzheimera „ Mefazja ” powiedziała na wspomnianej konferencji, że ma to ogromne znaczenie. To prawda, że chA jest nieuleczalna i śmiertelna, lecz dobre leczenie pozwala zachować jak najdłużej okres samodzielności.  Chorzy niemal do końca swoich dni są na tyle aktywni, że mogą korzystać z domu dziennego pobytu. A jest to dla państwa tańsze niż opieka całodobowa w szpitalu. Pensjonariusze „Mefazji” płacą w zależności od dochodów od zera do ponad 200 złotych miesięcznie. W momencie, gdy stają się pacjentami leżącymi muszą zrezygnować z Domu. Dostają się pod opiekę placówek całodobowych. Za leżenie w takiej placówce państwo płaci ok. 3.500 złotych. Co się więc bardziej opłaci? Obniżenie ceny plastrów, czy leczenie chA polegające na wydłużaniu okresu całkowitego inwalidztwa?  
altCo na to Ministerstwo  Zdrowia?
W konferencji uczestniczył dr Andrzej Włodarczyk (fot. z lewej) podsekretarz stanu w MZ. Przyznał, że nad sprawą refundacji rywastygminy transdermalnej należy się pochylić. Trwają już rozmowy z firmą (monopolistą) produkującą ten lek nad obniżeniem jego ceny.  Druga sprawa to wysokość refundacji. Plastry są skuteczne tylko w środkowej fazie trwania chA, jednak sposób ich podawania jest tak atrakcyjny, że mogą być nadużywane zwłaszcza, gdy staną się dla pacjentów równie tanie jak leki doustne. Potrzebne więc są ścisłe wskazania do stosowania plastrów – wskazań tych nie ma.
Pan Podsekretarz przyznał też, że dobrze byłoby wiedzieć altdla ilu chorych lek transdermalny jest potrzebny, bo to dałoby pojęcie ile pieniędzy kosztowałaby jego refundacja.  Niestety, liczba tych chorych nie może być wiadoma, gdyż nie prowadzi się w Polsce statystyki osób z chorobą Alzheimera. Alicja Sadowska (fot. z prawej) z Polskiego Stowarzyszenia Pomocy Osobom z Chorobą Alzheimera szacuje, że jest ich ok.400 000, może więc potrzebna jest dla 250 000 osób. Tak czy siak rywastygmina transdermalna wraca pod obrady urzędników z ministerstwa. Profesor Szczudlik jest dobrej myśli co do wyników tych obrad, skoro budżet udźwignął refundację plastrów w zeszłym roku to udźwignie i w tym. Jednak, jak powiedział, medycyna nie lubi biurokracji. Dla niektórych chorych przerwanie terapii transdermalnej będzie oznaczało szybsze inwalidztwo.
 
Tekst - Zofia Zubczewska
Zdjęcia – Stefan Zubczewski       
Poprawiony: środa, 08 stycznia 2014 10:38