"Przed świtem" cz.1 - recenzja Drukuj Email
Wpisany przez Gaina   
piątek, 25 listopada 2011 13:28

"Przed świtem" - część 1. - recenzja

To przerażający, krwawy horror o dziewczynie, która urodziła wampirka. Albo mądry film o lękach i obawach, jakie towarzyszą ciąży i porodowi. Co kto woli. Raczej jednak nie zabierajcie chłopców w żadnym wieku na ten film. Nic nie zrozumieją.
altBella nie miała łatwo, odkąd przeniosła się do Forks. Prześladował ją zły los. Najpierw omal nie zginęła w wypadku na parkingu. Spod kół furgonetki ocalił ją Edward Cullen, najpiękniejszy chłopak w szkole, który niestety okazał się wampirem, i to spragnionym właśnie jej krwi. Zakochała się w nim, a on w niej, choć wiedziała, że ukochany stanowi dla niej ogromne zagrożenie. Edward z kolei miał straszne wyrzuty sumienia z tego powodu i wyjechał z Forks. Bella wpadła w depresję, z której uratował ją znajomy z dzieciństwa, Indianin Jacob. Ale ten chłopak też nie jest wolny od szaleństwa, czasami zmienia się bowiem w wilkołaka. Koszmarowi nie ma końca. Bella musi z narażeniem własnego życia ratować Edwarda, potem rozstać się z Jacobem, a w końcu przyjąć oświadczyny wampira, choć nie ma ochoty na małżeństwo w wieku 18 lat.
I tak dochodzimy do czwartego tomu sagi „Zmierzch”, autorstwa Stephanie Meyer. W filmie „Przed świtem, część 1”? Bella wychodzi za mąż, choć dręczą ją złe sny na temat ślubu. Spędza cudowny miesiąc miodowy ze swoim wampirem w Brazylii, na samotnej wyspie. Nieoczekiwanie zachodzi w ciążę, której nie chce usunąć, choć jest prawie pewne, że nie przeżyje tego doświadczenia. W dodatku wilkołaki z plemienia Quiletów chcą ją zabić, zanim urodzi się potwór. W obronie żony wampira musi stanąć jej były ukochany, wilkołak, rzucając wyzwanie własnemu plemieniu.
Czy to wszystko nie brzmi głupio? Oczywiście. Ale jeżeli uznać, że te wszystkie dramatyczne wydarzenia to tylko wytwór powszechnych lęków w czasie dojrzewania, to można zrozumieć, dlaczego tak wiele dziewcząt (od Ameryki po Japonię i Południową Amerykę, baz żadnej przesady) zaczytuje się w książkach pani Meyer i ogląda (po wielokroć) na ich ekranizacje.
Czy taka historia, opowiedziana trochę inaczej, brzmiałaby równie głupio? Na przykład dziewczyna chora na białaczkę zakochuje się, wychodzi za maż i wbrew radom lekarzy zachodzi w ciążę. Nie chce jej usunąć, wierząc, że da radę i rodzi córeczkę. Potem przechodzi przeszczep szpiku. Niestety, zabieg nie udaje się i dziewczyna umiera. To prawdziwa historia, wszyscy ją znamy, gdyż przeżywaliśmy kilka lat temu tragiczne dzieje pięknej siatkarki.  Gdyby przeszczep się udał, można by uznać, że to historia Belli, choć bez wampirów i wilkołaków, tylko z prawdziwymi uczuciami.
Najgorsze jest to, że dzieje Belli znakomicie wpisują się w obrzydliwe plany naszych „obrońców życia”, którzy chcieliby widzieć kobiety, poświęcające swe życie dla płodów. Oczywiście, proszę bardzo, jeżeli jest to swobodnym wyborem. Nie można tylko nikogo do takich wyborów zmuszać. A nie słyszałam, żeby mężczyzna, wpędzający w kłopoty chorą dziewczynę, miał wraz z nią ponieść ostateczne konsekwencje. Edward przynajmniej planował samobójstwo po śmierci Belli. Ciekawe, czy którykolwiek męski „obrońca nienarodzonych” poświęciłby swe życie?
Znakomita jest w tym filmie Kristen Stewart, grająca od czterech lat Bellę. Robert Pattinson, jako Edward, jest zaś niezwykle wzruszający w scenach porodu, gdy chce ocalić ukochaną, powtarzając jak matrę „ty nie umarłaś, ty nie umarłaś”. A wszystkim męskim krytykom, odsądzającym ten film od czci i wiary, piszących że to horror w złym guście, mówię: „nic nie wiecie o tym, co czuje kobieta w ciąży, więc siedźcie cicho ”.

Gaina

Poprawiony: piątek, 10 stycznia 2014 17:21