Francja - rejs Babci Polki - barką po Sommie Drukuj Email
Wpisany przez Zofia i Stefan Zubczewscy   
niedziela, 04 września 2011 20:20
Barką od Opalowego Wybrzeża po Amiens
 
 
Chyba staliśmy się nałogowymi „barkarzami”. To już szósty nasz rejs. Tym razem Somma, największa rzeka francuskiej Pikardii, wpadająca do Kanału La Manche na Opalowym Wybrzeżu, jest ona jednocześnie spławnym szlakiem. Ponieważ pływaliśmy już kanałami prowadzącymi przez południową Francję, w tym roku zdecydowaliśmy pojechać na północ, na Sommę właśnie. Ale, że jest to daleko od Polski, a podróż sporo kosztuje, postanowiliśmy przed rejsem zwiedzić Opalowe Wybrzeże.
 
Barka czekała na nas u ujścia Sommy w miejscowości St.-Valery-sur-Somme. Mieliśmy płynąć w dół rzeki, w kierunku Amiens, minąć to miasto i zakończyć rejs po tygodniu w Cappy. W sumie do przepłynięcia było 107 km.
 
alt alt alt
Stacja kolejowa TGV na lotnisku Charls de Gaulle-a Marina w St.Valery Przed nami pierwsza śluza

Dowiedzieliśmy się, że nasz port wyjścia leży opodal Cote D’Opale – Opalowego Wybrzeża, którego stolicą jest powszechnie znane Calais. Wybrzeże słynie z białych, urwistych klifów i szerokich plaż schodzących do Kanału La Manche. Kanał zaś przy dobrej pogodzie jest tutaj widoczny na całej szerokości, aż po angielski brzeg, po wyrastające z morza słynne, kredowe skały oraz port Dover – Brama Anglii. Jak więc nie zobaczyć tego wszystkiego, jeśli jedzie się aż z Polski, z tak daleka?  Skoro Juliusz Cezar z Opalowego Wybrzeża wyruszył na podbój Brytanii, a Napoleon z niego właśnie wpatrywał się pożądliwie w białe klify Albionu, marząc o powtórzeniu wyczynu Cezara, to my też musieliśmy postawić na tej ziemi swoje stopy.
Postanowiliśmy zatem wyjechać z Warszawy we czwartek, aby do poniedziałku zwiedzać Cote D’Opale. Hotel zarezerwowaliśmy via Internet w Boulogne-Sur-Mer mieście założonym i obwarowanym przez rzymskiego cesarza Klaudiusza. Stąd mieliśmy 70 km na południe do ujścia Sommy i mniej więcej tyle samo na północ do Calais.
 
Trzy dni Na Opalowym Wybrzeżu
Plan był taki: pierwszego dnia zwiedzamy Boulogne, drugiego i trzeciego wsiadamy w autobus lub w pociąg (obie opcje możliwe) jedziemy w stronę Calais i wracamy wybrzeżem na piechotę. Dokąd dojdziemy, tam znów wsiadamy w autobus lub w pociąg, by wrócić do naszego hotelu. W ten sposób przeszliśmy plażami od wzgórza Cap Blanc-Nez (leży ono ok.10 km przed Calais) do Wimereux.

alt alt alt
St.Valery - Crotoy ujście Sommy - odpływ... ...przypływ. To samo miejsce, ta sama łódka po godzinie.   Obrotowe mosty na Sommie...

W Boulogne obejrzeliśmy oceanarium z bardzo ciekawą rafą koralową i stare miasto obwiedzione murami obronnymi wybudowanymi przez Rzymian. Zajrzeliśmy również do kościoła z XIII wieku pod wezwaniem Św. Mikołaja i do niepozornej katedry Notre Dame, w której znajduje się figura Matki Boskiej w Łodzi. Figurę tę w 600 roku znaleziono na plaży i przechowywano w katedrze aż do Wybuchu Rewolucji Francuskiej. Wtedy figura została zniszczona, lecz kilka lat później odtworzono ją i dla bezpieczeństwa przeniesiono do Loudrs, gdzie przebywała do 1924 roku. W latach 1924 – 40 miał miejsce uroczysty powrót Matki Boskiej w Łodzi do Boulogne, który symbolizował odrodzenie wiary w tym regionie Francji.

Największe jednak wrażenie zrobił na nas spacer Opalowym Wybrzeżem. Zaczęliśmy go od wzgórza na którym stoi pomnik poświęcony żołnierzom poległym w pierwszej wojnie światowej. Od niego w dół poprowadziła nas dróżka. Po jednej jej stronie biegł urwisty brzeg morski, wysoki na kilkanaście pięter, po drugiej ciągnęły się pola i łąki. Kwitły właśnie czerwone maki, zieleniło się zboże, pasły białe byki. Morze łagodnie falowało, słońce świeciło, odbijając się w śnieżno białych klifach Dover.

alt alt alt
Opalowe Wybrzeże od Cap Blanc-Nez do Wissant. Na horyzoncie Calais... ...ruiny niemieckich fortyfikacji... ...urwisty brzeg morski, wysoki na kilkanaście pięter...

Idąc tak widzi się i tragiczną przeszłość tego wybrzeża, i jego optymistyczną teraźniejszość. Mija się bowiem liczne bunkry oraz umocnienia, na których kiedyś stały ciężkie działa tworzące fortyfikacje wybudowane przez hitlerowców, czyli tzw. Wał Atlantycki. Z niego Niemcy kontrolowali żeglugę na Kanale La Manche i strzegli wybrzeży Francji przed desantem aliantów. Dzisiaj niektóre bunkry podmyło morze – spadły więc na plaże. Leżą poprzewracane niczym paradoksalne potwory; omszali, żałośni już obecnie świadkowie strasznej wojny. A na szerokich plażach, wyrównanych przez przypływy, wre życie. Spaceruje się, piknikuje, szuka krabów i muli, jeździ na deskorolkach ciągniętych przez latawce (kitesurfing na piasku). Na wybrzeżu tym wieją bowiem równe wiatry zatem i na morzu widać całe stada kitesurfingowców (na deskach z latawcami) i, rzadszych nieco, windsurfingowców (na deskach z żaglem). Do plaż przylegają nadmorskie miasteczka wypieszczone niczym nasz Sopot. Zagłębialiśmy się w nie, szukając restauracji. W pamięci pozostała nam karczma w  Wissant położona na tyłach kościoła. Była zatłoczona, w przeciwieństwie do innych lokali, choć wnętrze wyglądało dosyć obskurnie. To nas zaintrygowało. W karcie były dwa dania: mule z frytkami oraz szynka z frytkami, oba dania po 9 euro i nic poza tym. Okazało się, że trafiliśmy do lokalu specjalizującego się w tych właśnie miejscowych przysmakach. Muli podano nam całą górę (gotowane z cebulą i natką pietruszki) i były pyszne. Szynka również smaczna, po domowemu wędzona jak u nas „przed wojną” lecz zaskakująca. Danie składało się bowiem z trzech grubych plastrów zimnej szynki, a do nich były gorące frytki. Jedzenie popijaliśmy czym innym niż Francuzi – przed nimi stało białe wino, my zamówiliśmy ciemne piwo Bruner – przepyszne.
 
Opóźniony początek rejsu
W poniedziałek rano taksówka (za 200 euro) zawiozła nas z Boulogne do portu St.-Valery-Sur-Somme, gdzie czekała na nas barka. Spodziewaliśmy się jakiejś bazy Locaboat, bo zwykle z takiego właśnie miejsca wyruszaliśmy w rejs. Tymczasem był tylko pomost, przy nim nasza barka, a na brzegu samochód z miłym panem – pracownikiem Locaboat. Miał dla nas dokumenty, kluczyki, sprzedał nam książkę nawigacyjną, ubezpieczył i opowiedział o trasie, doradził gdzie się zatrzymywać, gdzie nabierać wody (zapasy pitnej wody na barce trzeba uzupełniać) i wręczył nam telefon komórkowy, który miał nam otwierać mosty i śluzy. 
Barka jest pływającym domem z kuchnią, salonem, łazienkami z bieżącą, podgrzewaną wodą i trzema dwuosobowymi kabinami. Płynie się więc jakby luksusową przyczepą kampingową i ogląda świat z wody. Dzięki temu kraj, nawet dobrze znany z podróży samochodem, odsłania zupełnie nowe oblicze. Plusem podróży barką jest to, że cały czas pozostajemy w swoim pokoju (kabinie), jemy domowe posiłki, a mimo to przemieszczamy się. Nie musimy korzystać z autostrad, hoteli ani restauracji. Minusem są dojazdy do końcowych portów, położonych zwykle na uboczu.

alt alt alt
Nasza kuchnia Na szlaku Sommy W oczekiwaniu na sniadanko

Nim rozlokowaliśmy się na barce, zrobiło się późne popołudnie, postanowiliśmy więc przenocować na miejscu, a przed tym zwiedzić ujście Sommy. Spodobało nam się ono tak bardzo, że włóczyliśmy się po okolicy przez półtora dnia, a do Amiens wyruszyliśmy dopiero we środę rano.  
Miasto St.Valery leży nad rozległą, bagnistą zatoką  będącą rezerwatem ptaków. O tym rezerwacie dużo pisze się w przewodnikach, lecz każdy kto choć raz próbował obserwować ptaki, wie, że „normalnemu” człowiekowi prawie nic nie uda się zobaczyć. Na pewno nie w czerwcu, gdy wszędzie rośnie wysoka trawa oraz krzaki, w których ptaki zajęte wychowywaniem piskląt doskonale kryją się. Ale i bez ptaków wszystko wyglądało atrakcyjnie.
 
alt alt
Jemy wspaniałe mule w karczmie w Wissant Raz zamówił kolega flaki - dostał grillowane jelita wieprzowe. Nie było to dobre...
Zatokę można obejść piechotą - zajmuje to cały dzień, a można też przejechać uroczą kolejką wąskotorową (w niecałe dwie godziny). Kolejka jest zabytkowa. Parowóz i wagony (ławeczki drewniane bardzo niewygodne) pochodzą z XIX wieku, pociąg pogwizduje głośno, kopci, trzęsie i stuka. Z okien ogląda się pola obsiane bobem i pszenicą, pasterzy pasących owce i nie liczne ptaki. Po półtorej godzinie dojeżdża się do Le Crotoy miasteczka wypoczynkowego, pełnego hoteli i restauracji. Nie liczcie na to, że w Crotoy zrobicie jakieś zakupy. Nie dostaniecie innej pamiątki, jak breloczek kupiony w dworcowym stoisku przy kasie. Pociąg z turystami dojeżdża tam o 13 godzinie, a jest to pora gdy Francuzi mają przerwę obiadową . Zamykają więc wszystkie sklepy, nie przejmując się turystami, na których mogliby przecież zarobić. Na szczęście restauracje są czynne, wszyscy więc pasażerowie ciuchci idą coś przekąsić. Tym czymś są zazwyczaj owoce morza, a konkretnie mule bądź przegrzebki.

alt alt alt
Boluogne - Matka Boska w łodzi Abbeville - pomnik chłopca którego poćwiartowano tylko za to, że śpiewał frywolne piosenki Boluogne - oceanarium Nausica - rafa koralowa

Wieczorem po powrocie z Crotoy poszliśmy na przechadzkę deptakiem ciągnącym się nad brzegiem Sommy. Była pełnia i odpływ. Rzeka płynęła wąskim korytem, wokół niej widać było odsłonięte łachy błota, na brzegach stały w piachu przechylone łodzie, a jedna – barka właśnie – utknęła w grzęzawisku za nurtem rzeki. Najwyraźniej odpływ zaskoczył załogę. Barka została uwięziona, musiała czekać na przypływ.
Nadszedł on w sposób trudny do zauważenia. Nagle i po cichu w całej zatoce podniosła się woda. Wyspy piachu poznikały, rzeka podeszła pod sam bulwar i popłynęła w przeciwnym kierunku. Wszystkie łodzie wyprostowały się, uwięziona barka odzyskała możliwość pływania, z czego załoga bardzo szybko skorzystała, włączając silnik.
Przewodniki turystyczne mało miejsca poświęcają ST.Valery, a to miasteczko urocze. Warte spaceru. Na klifie wysokim na kilkanaście pięter leży stara część miasta z domami z kamienia, wąskimi, brukowanymi uliczkami, pamiętającymi XI wiek. Przez te uliczki prowadzona była Joanna d’Arc na proces, który jak wiadomo zakończył się wyrokiem skazującym ją na spalenie na stosie. Było to w maju 1431 roku.
Nad samą rzeką stoją nowsze domy, a właściwie rezydencje wzniesione na początku XX wieku.
 
Otwierane mosty
Każdy może prowadzić barkę. Nie potrzebne są żadne uprawnienia, trzeba jednak przejść kilkunastominutowy instruktaż. Udziela go pracownik PUNT. Nie jest to nasza pierwsza podróż barką, więc nie musieliśmy odbywać próbnego, krótkiego rejsu. Otrzymaliśmy jednak specjalny telefon komórkowy. Mieliśmy z niego dzwonić, gdy będziemy zbliżać się do mostów lub śluz. Przeprawy te są zaznaczone na mapie rejsu: Waterways Guide. Wyruszyliśmy zatem do Abbeville. Na trasie musieliśmy minąć trzy mosty, które nie są zwodzone lecz otwierane jak obrotowe wrota. Zbliżamy się do pierwszego mostu, dzwonimy z komórki, nadjeżdża pomarańczowy samochód z napisem Somma. Wysiada z niego pan w pomarańczowym uniformie, zatrzymuje ruch na drodze biegnącej przez most, chwyta za korbę i kręci – most otwiera się, przepływamy przez niego, most zamyka się, pan wsiada do samochodu i jedzie na następną przeprawę, gdy nadpływamy już na nas czeka… Widać z tego, że ruch turystyczny na Sommie
nie jest duży, co może być cenne dla osób szukających cichych, nie zatłoczonych lecz zarazem atrakcyjnych tras wycieczkowych.
W Abbeville można się nie zatrzymywać. Miasto jest brzydkie, ponure, przygnębiające. Kiedyś był tutaj port, do którego wpływały z morza statki wiozące towary do Paryża. W Abbeville statki te rozładowywano, lecz na początku XX wieku ten rodzaj transportu stracił znaczenie, port zamknięto, a miasto podupadło. Opuściliśmy je z ulgą, spiesząc w kierunku Amiens, stolicy Pikardii ze sławną gotycką katedrą. Popłynęliśmy jednak tylko parę kilometrów do przodu. Rejs barką upływa w rytmie zamykania i otwierania przepraw. We Francji śluzy i mosty otwierane są o 8 rano, z przerwą na obiad (od 13.30 do 14.30) i zamykane o 18.00. Trzeba więc uważać jeśli nie chce się utknąć na noc gdzieś w polu w dodatku bez wody w zbiornikach.
 alt
Katedra w Amiens
Widać ją z daleka. Rzeka wije się, katedra pojawia się to z lewej to z prawej burty, wreszcie ginie za budynkami stojącymi nad brzegiem. Kanał zaprowadził nas do centrum miasta, podłączyliśmy się do prądu ( bezpłatnie ) nabraliśmy wody (też za darmo), potraktowaliśmy poważnie ostrzeżenia przed kradzieżami i wyruszyliśmy na miasto.

alt alt alt
Katedra w Amiens nocą, pomalowana światłem Mieliśmy szczęście, "zaparkowaliśmy" w centrum Amiens Nasza dzielna załoga przed katedrą w Amiens

Amiens przecinają szerokie aleje ze sklepami i restauracjami. Wybór jest ogromny, a zakupy można zrobić jak w Paryżu, gdyż nawet jest Galeria La Fayette. Łaziliśmy po mieście całe popołudnie, zrobiliśmy zakupy na obiad, który ugotowaliśmy na barce. Przed jedenastą w nocy poszliśmy przed katedrę, gdyż codziennie odbywa się tam prezentacja typu światło i dźwięk. Fasada katedry zostanie „pomalowana” światłem, poniważ pierwotnie była kolorowa, zobaczymy więc ją taką, jaką ją wybudowano w XIII wieku.
Pokaz robi ogromne wrażenie. Aż nie chce się wierzyć, że kiedyś ta monumentalna budowla była kolorowa niczym krakowska szopka. Katedra Notre Dame w Amiens należy do najsłynniejszych na świecie i największych we Francji. Wzniesiono ją zaledwie w 50 lat w stylu nazywanym płomiennym gotykiem. Jej dach opiera się na strzelistych kolumnach, a w ścianach są ogromne witraże, co sprawia, że wydają się ażurowe. Niestety konstrukcja katedry jest niestabilna, ciągle trwają dyskusje, jak uchronić ją przed zawaleniem.
 
Pamięć Wielkiej Wojny.
Katedrę w Amiens cudem ominęły wszystkie bombardowania pierwszej i drugiej wojny światowej, a obie te wojny przetoczyły się przez dolinę Sommy, wyrządzając ogromne szkody. W pamięci tamtejszych mieszkańców pozostała zwłaszcza pierwsza wojna, którą nazywają Wielką. Nad Sommą od 1 VII do 18 XI 1916 roku trwała bitwa. Ani broniący się Anglicy z Francuzami, ani Niemcy - najeźdźcy nie mogli zapanować nad doliną Sommy. Gdy się przez nią płynie, można zrozumieć dlaczego. Rozlewiska, jeziora powstałe po wykopanym torfie, liczne bystre dopływy czynią ten teren trudny do przebycia, lecz… przepiękny. Nad Sommą zginęło 400 tysięcy Brytyjczyków i 200 tysięcy Francuzów. W każdej miejscowości stoi pomnik wzniesiony na cześć tych żołnierzy, na tablicy wymienione są zazwyczaj nazwiska poległych mieszkańców konkretnej miejscowości. A w małym Chipilly, w którym zatrzymaliśmy się po wypłynięciu z Amiens, znajduje się wzruszający pomnik angielskiego kawalerzysty pocieszającego rannego konia.

alt alt alt
...w każdej miejscowości stoi pomnik... ...w Chipilly znajduje się wzruszający pomnik angielskiego kawalerzysty... W każdym rejsie towarzyszy nam nasza, Polska bandera

Nasz końcowy port znajdował się w Cappy, niewielkiej miejscowości, w której jest jednak piekarnia czynna w niedzielę (trudno taką spotkać we Francji) i restauracją z pyszną pizzą.  Stąd musieliśmy taksówką dojechać do przystanku szybkiej kolei czyli TGV (innej możliwości nie było), pociąg zawiózł nas wprost na lotnisko w Paryżu, z którego odlatywał samolot do Warszawy. Barkę zdaliśmy w niedzielę po południu, gdyż podróż powrotną musieliśmy zacząć o szóstej rano w poniedziałek, gdy kapitanat był jeszcze zamknięty. Klucze do barki i stacyjki zostawiliśmy po prostu na stole. W Warszawie wylądowaliśmy o 16.00.
Tekst -Zofia Zubczewska    Zdjęcia - Stefan Zubczewski
 
 WARTO WIEDZIEĆ
 
Gdzie wynajęliśmy barkę?
W firmie Punt. Tel.22 446 83 80,
Koszt wynajęcia barki na tydzień ok.2400 euro (ok.400 euro za osobę). Cena zależy od wielkości barki oraz „szczytu” sezonowego.
Wynajęcie jednego roweru na barkę– 44 euro
Ubezpieczenie barki – 95 euro (warto je wykupić dla spokoju, nie trzeba wtedy wpłacać kaucji)
Mapa nawigacyjna (Woterways Guide) -21 euro
Koszty podróży:
Samolot w obie strony – 800 zł od osoby
Pociąg TVG z Paryża do Boulogne – 55,20 euro, Taksówka z Boulogne do St.Valery – 200 euro dla sześciu osób, czyli 33 euro/osobę.
Powrót z Coppy – taksówka na dworzec - 5 euro/osoba, pociąg TVG do Paryża - 27.70 euro/osoba.
 
Przykładowe ceny w euro:
W restauracji:
Pizza: 9 – 12
Duże piwo miejscowe Stella 3,50 do 5.20.
Kurczak cały z rożna i frytki: od 6.50
Kawa lub herbata: 2,50
Kanapka z szynką, żółtym serem i sałatą: 3,50
Mule (cały kociołek ok.2 kg) z frytkami: 9
 
W sklepie:
Można przyjąć, że produkty spożywcze kosztują tyle co W Polsce, ale liczone w euro:
Cały upieczony kurczak:6.50
Bagietka:0.60
Ser żółty 30 dag:3,30
Sprite 1,5 litra:1,06
Coca cola sześciopak: 2,22
Wódka 0,7 litra: 9,70
Wino w kartonie 3 litry: 7,69
Wino Merlot w butelce: 2,55
10-cio letnie Porto:9,81
Pomidory kilogram od 3   
 
 
Poprawiony: wtorek, 07 stycznia 2014 15:54