"Druhny" - recenzja filmu Drukuj Email
Wpisany przez Gaina   
wtorek, 02 sierpnia 2011 21:37

"Druhny" - recenzja filmu

Komedia o ślubie z marzeń zupełnie nieromantyczna.

altŻycie Annie to ostatnio prawdziwe pasmo niepowodzeń. Straciła własną małą cukiernię, wraz z nią narzeczonego, pracuje u jubilera, gdzie musi wciąż uśmiechać się do zapatrzonych w siebie par, planujących ślub, nie ma własnego domu, pieniędzy i nadziei na przyszłość. I oto Lillian, jej przyjaciółka, taka od zawsze i od serca oznajmia, że wychodzi z mąż! Trzeba przyznać, że Annie ani przez chwilę nie czuje zawiści, tylko szczerze cieszy się szczęściem Lillian, a propozycja objęcia funkcji pierwszej druhny jest dla niej prawdziwym zaszczytem i dowodm, że nie wszystko w jej życiu to klęska, skoro jest dla kogoś najbliższą przyjaciółką. Zabiera się do pracy z zapałem i dobrymi chęciami, a tu zajęć co niemiara: od wyboru sukien dla druhen, po organizację wieczoru panieńskiego i wypadu "w Polskę" (czyli do Las Vegas) w ostatni weekend wolności. Już na wstępie jej pracy okazuje się, że i tę ostatnią jasną stronę życia Annie ktoś próbuje jej odebrać. Helen, olśniewająa, bogata i ustosunkowana dama z towarzystwa postanowiła, że to ona zasługuje na miano najlepszej przyjaciółki Lillian, a więc i na stanowisko pierwszej druhny.
Tylko ktoś, kto pracował latami z samymi kobietami wie, do czego jesteśmy zdolne w ściśle babskim gronie. W filmie "Druhny" panowie prawie nie istnieją (poza uroczym policjantem z drogówki, zakochanym w Annie, którego ta jednak olewa, zajęta kobiecymi rozgrywkami). Rywalki do stanowiska druhny nie przebierają więc w środkach walki i zapewniam, że nie jest to tylko okładanie się kwiatkami i złośliwe ploteczki. Nawet jeżeli niektóre "dowcipy" bardzo przekraczają granice dobrego smaku, zapewniam, że nie wybiegają poza to, co potrafią zrobić sobie kobiety we własnym gronie, oczywiście bez przemocy i rozbitych nosów, jak to u panów bywa. Pobić do nieprzytomniści można przeciwniczkę bez zdejmowania białych rękawiczek i rozmazania makijażu.
A jednak, choć kobiety potrafią być dla siebie potworami, umieją też stworzyć tak silne więzi wzajemnego wsparcia, zrozumienia i uczucia (bez podtekstów seksualnych) o jakich panom się nie śniło. Znam wiele dziewczyn, które latami żyją z ukochanymi "księciami z bajki", ale szczere są tylko z przyjaciółkami, bo tylko one znają je tak naprawdę, bez tego całego udawania, nieodzownego w dobrym małżęństwie. Znam też wiele nieformalnych kobiecych grup wsparcia. Można tam poopowiadać śmieszne wydarzenia z "prawdziwego" życia z mężem, ponarzekać, popłakać i być sobą. A gdy się zostanie samą, bez faceta, grupy ratunkowe pozwalają przetrwać najgorsze chwile. Warto pielęgnować "przyjażnie od serca"?, nawiązanie w pierwszej klasie, gdy faceci jeszcze się nie liczyli, albo niewiele, najważniejsze było z kim wyjdziesz pobawić się w klasy na podrórku.
Annie oczywiście uda się, momo wszystko, przetrwać dzięko koleżankom-druhnom. A amerykańskie wesele nie będzie aż tak okropne, jak się zapowiada. Ale tylko dzięki kiobiecej przyjażni/rywalizacji/zawiści/miłości/empatii (niepotrzebne skreślić).

Dystrybucja United International Pictures Sp. z o.o.

Gaina

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Poprawiony: piątek, 10 stycznia 2014 17:16